Users Online
Guests Online: 6

Members Online: 0

Total Members: 273
Newest Member: logomines
Login
Username

Password



Not a member yet?
Click here to register.

Forgotten your password?
Request a new one here.
Last Fm
Tłumaczenie książeczki COB Posted by Thor on August 30 2007
Dysk 1
Na żywo z Mexico City, 2004
Daliśmy 106 koncertów promujących Lemurię i Sirius B. Zaczęliśmy od festiwalu w Belgii, który był swego rodzaju rozgrzewką przed Światową Trasą. Rozpoczęła się ona właśnie w Mexico City - postanowiliśmy to udokumentować nagrywając ten początek. Podczas gdy show nagrany wcześniej w Wacken (dysk 3) był nagrany w taki typowy sposób, te dwa koncerty postanowiliśmy nagrać w sposób bardziej charakterystyczny dla czegoś w rodzaju dokumentu. Wzięliśmy ze sobą trzech gości ze Szwecji, jednym z nich był nikt inny tylko nasz były perkusista Sami Karppinen, który zajął się nagraniem dźwięku. Pozostała dwójka to Lasse i jego asystent Daniel, którzy pomagali meksykańskiej ekipie filmowej stojącej za kamerami. Rezultatem jest bardziej "intymny" typ ukazania grupy muzyków i śpiewaków na początku najdroższej trasy w jaką Therion kiedykolwiek wyruszył.
Nagranie z Meksyku ma zarówno swoje plusy jak i minusy. Minusem są częstsze niż zwykle problemy techniczne. Z drugiej strony, oczywistą zaletą jest publiczność. W wielu krajach jesteśmy bardzo popularni (i przyciągamy duży oraz szalony tłum szczególnie w krajach Ameryki Łacińskiej), lecz jeśli chodzi o frekwencje na koncertach, Meksyk jest pod tym względem numerem jeden. Zamiast grać tam jeden lub dwa koncerty (jak w innych krajach Ameryki Łacińskiej w czasie owej trasy), zrobiliśmy w Meksyku mini-trasę grając w tym kraju sześć koncertów. Wszystkie bilety na nasze występy były albo wyprzedane albo prawie wyprzedane. W Mexico City postanowiliśmy zagrać dwa koncerty pod rząd, na obydwa niemal wszystkie bilety zostały sprzedane - na jednym i drugim pojawiło się trochę ponad trzy tysiące ludzi. Właśnie ilość ludzi, która chciała nas zobaczyć, sprawiła iż postanowiliśmy zagrać tam dwa koncerty pod rząd. Mając możliwość nagrać dwa oddzielne występy w jednej hali, zdecydowaliśmy się połączyć zapis filmowy z tych dwóch występów w ten sposób, aby wyszedł z tego jeden koncert. W przypadku Therion typową rzeczą jest robić coś inaczej niż inni. Podczas gdy każda inna kapela nagrałaby show z połowy trasy (będąc już rozgrzanym i będąc w szponach rutyny, ale jeszcze nie będąc zmęczonym trasą), my nagraliśmy dwa pierwsze występy! To nie były tylko pierwsze występy na tej światowej trasie, to był kolejno trzeci i czwarty występ z Petterem, Matsem i Karin! W jakimś sensie to zawsze były specjalnością Theriona, że na każdym albumie ryzykowaliśmy spieprzenie wszystkiego z powodu zmiany, za każdym razem, sposobu nagrywania. Regularnie zmienialiśmy studia nagraniowe (a nawet zbudowaliśmy sobie własne odkładając kasę ze środków na nagranie płyt - wyobraźcie sobie co by się stało gdyby okazało się ono bezużyteczne!), zatrudnialiśmy za każdym razem inne chóry, orkiestry, śpiewaków itd. Więc jest to typowe dla istnienia zespołu. Bycie odważnym jest częścią sposobu myślenia kapeli.

Dysk 2
Raport z trasy 2004-2005
To bonusowy krążek tego sześciopłytowego wydawnictwa. Zawiera on rzeczy nagrane zarówno kamerą Chrisa i Matsa, jak i kamerą Johanny. Czasami właściciel znajdował się za kamerą, ale zazwyczaj pożyczał ją przyjaciołom i znajomym w czasie jazdy by ci pomogli w robieniu jakiegoś filmiku (wielkie dzieki dla was wszystkich - wiecie, że chodzi o was!). Możecie więc śledzić rozwój trasy w miejscach z całego świata i także jak zespół rozwijał się na scenie. Na tym krążku poza tym ujrzycie kilka rzeczy z perspektywy, z której widownia zazwyczaj nie widzi. Odkryjecie pare rzeczy z punktu widzenia zespołu. Na przykład jak występ słychać ze sceny, co słyszą muzycy gdy grają - za wyjątkiem Chrisa gdyż używa słuchawek służących do odsłuchu, pomagających usłyszeć mu własny głos, gitarę i wszystko inne co słyszeć musi (więc nie usłyszycie tego za wiele na scenie). Dźwięk jest transmitowany radiowo, Chris więc nie słyszy wszystkiego w sposób w jaki słyszy reszta muzyków. Petter też używa dousznych słuchawek i też gdy kamera znajdzie się obok niego, usłyszeć można tylko perkusję i nic więcej, mimo że on słyszy znacznie więcej przez swoje słuchawki. Zobaczycie też przez chwilę "pokój kontrolny" Pettera, na którym wybiera ścieżki i kontroluje wcześniej nagraną orkiestrę. Inną ciekawą rzeczą, którą zobaczycie, jest sposób w jaki radzimy sobie z nieprzewidzianymi wydarzeniami. W Turcji po kilku utworach wysiadł prąd i dla większości zespołu oznaczałoby to koniec występu. Ale postanowiliśmy dać fanom trochę rozrywki w tych ciemnościach i pośpiewać sobie wspólnie. Pozwoliliśmy też sobie pokazać co nieco z naszego prywatnego życia, zza sceny, byście mogli ujrzeć jak to wszystko wygląda z naszego punktu widzenia. To interesujące.
Na krążku zarejestrowane są także dziwne kawałki, które zagraliśmy raz czy dwa. Na przykład, w Moskwie, zagraliśmy rosyjski hymn narodowy. Powodem tego (oprócz faktu, że zespół lubi ten utwór) było zwycięstwo w kategorii "Koncert roku 2004", w konkursie organizowanym przez rosyjską prasę muzyczną. Oprócz hymnu, usłyszeć można też cover WASP, grany tylko dwukrotnie w czasie całej trasy - w tym raz w Kijowie, który był ostatnim koncertem trasy promującej album Lemuria i Sirius B.
Zauważyć możecie, że zamieściliśmy dużą liczbę utworów z występu w Paryżu. Zrobiliśmy to nie tylko dlatego, że był to bardzo udany show, ale też z powodu tego, iż sprzedano na niego ponad tysiąc biletów, podczas gdy hala mogła pomieścić tylko 650 ludzi. Powiedziano nam, że wiele osób nie może nas zobaczyć, że wielu nie może wejść do pomieszczenia w którym graliśmy i słucha nas będąc gdzieś dalej. Zrobiło nam się głupio (następnym razem upewnimy się, że zagramy w miejscu, w którym wszyscy się pomieszczą) i dlatego, dla was Paryżan, postanowiliśmy w ramach zadośćuczynienia zamieścić tutaj trochę więcej kawałków z waszego miasta.
Z Francji jest tu zaprezentowanych jeszcze kilka występów. Francja raczej nie jest znana z zamiłowania do metalu, ale zdaje się, że to się zmieni! W przeszłości, większość zespołów dawała tam dwa-trzy koncerty, a jeśli na któryś bilety zostały wyprzedane, było to dość niespotykane. My podczas ostatniej trasy zagraliśmy we Francji osiem razy, i na każdy koncert wszystkie bilety rozeszły się jak świeże bułeczki. W rzeczy samej, była to wielka niespodzianka. Nagraliśmy sporo dobrych koncertów we Francji, więc oczywistą rzeczą dla nas było to, że wypadałoby pokazać przynajmniej dwa z nich. Okazało się jednak, że nie mogliśmy nie dołączyć trzeciego koncertu z tej europejskiej części Światowej Trasy, mianowicie występu w Toulouse (Tuluzie). W tym przypadku koncertowaliśmy z Trail of Tears i Tristanią. Zobaczycie Niemannów i Matsa (w dość nietypowych ciuchach) wykonujących cover Faith No More razem z zespołem Trails of Tears. Można popatrzeć na dziwne zachowania scenie, takie jak coś w rodzaju tańca i inne nietypowe rzeczy. Obydwa zespoły były tez przez nas kilka raz poproszone do podłożenia jakichś wokali słyszanych w tle i na tym krążku też będzie mogli to zobaczyć (Szwajcaria).


Dysk 3
Różności
Występ Theriona na Wacken 2001. To nagranie było początkową przyczyną powstania myśli o DVD. Na tym krążku znajdziecie też wszystkie teledyski Theriona, sceny nakręcone przez Chrisa i jego byłą dziewczynę pokazujące różne miejsca z sesji nagraniowej Lemurii i Siriusa B. Jako duży bonus, na krążku znajdziecie też film "The Golden Embrance" ( + kilka komentarzy reżysera) do którego Chris napisał muzykę.

Dysk 4
Dysk historyczny
Duża część z tego co zobaczycie na tym filmie to nagrania dokonane w słabej jakości i w okropny sposób. Część z tego można znaleźć także w internecie. To zbiór bootlegów video oraz naszych prywatnych nagrań, które postanowiłem wam pokazać. Możecie obserwować jak się rozwijaliśmy i zmienialiśmy przez te lata patrząc na "nieudawane" sceny, kręcone gdy nie wiedzieliśmy że obserwuje nas kamera i bez jakichś uprzednich przygotowań oraz późniejszych korekt. Materiał ten pokazuje prawdziwe, statystyczne występy zespołu. Można zobaczyć zespół w nienajlepszych dla niego momentach, ale są one częścią naszej historii i sądzę, że powinno się je pokazać jako element podróży Theriona poprzez czas i przez różne miejsca. Na krążku są piosenki, które przestaliśmy grać lata temu lub które zagraliśmy specjalnie na potrzeby tego historycznego zbioru. Miłego oglądania!

STRÖMSTAD

Mieliśmy 16-17 lat i niezbyt wiele doświadczenia w graniu koncertów. Pamiętam jak spaliśmy na podłodze za sceną po koncercie i piliśmy mnóstwo wody z kranu gdyż nie mieliśmy żarcia (albo pieniędzy na nie). Ale byliśmy całkiem szczęśliwi, że mogliśmy po raz pierwszy zagrać koncert poza Sztokholmem. Wśród publiczności zobaczycie ludzi, którzy później stali się sławni na scenie metalowej. Tego dnia występowała też Grotesque i stara kapela Jona Notveidta o nazwie Rabbit Carrot (właściwie to Jon nas tam ściągnął). Możecie zobaczyć Jona jak kilka razy skacze w tłum! W tłumie było jeszcze paru innych znanych ludzi.
Ten instrumentalny kawałek miał mieć później tekst i linie wokalne, ale z tego co pamiętam, nigdy tych rzeczy nie dodaliśmy. To był jedyny raz kiedy zagraliśmy ten utwór na żywo (pochodzi on z naszego drugiego dema).

RINKEBY

Ten koncert miał miejsce na najgorszym przedmieściu (w tamtych czasach) Sztokholmu i musiał to być chyba pierwszy metalowy koncert w tamtym miejscu. Jednej z kapel ktoś rozwalił pojazd, a inna została zaatakowana przez hip-hopowców. Było to coś w rodzaju festiwalu, a pośród zespół zespołów na nim grających był choćby Carnage, mający obecnie wielu znanych członków. Właśnie byliśmy po nagraniu trzeciego dema, które miało wyjść w roku następnym na winylu (Time Shall Tell) dzięki pomocy lokalnego sklepu z płytami.

HELSINKI

Rzadko wystepując poza Sztokholmem, w rzeczy samej było to dla nas wielkim wydarzeniem zagrać w Finlandii. Chociaż graliśmy dość często w obrębie Sztokhlomu, to jednak wydanie demka Time Shall Tell dodało nam jeszcze dużo pewności siebie.

HUDINGE

1991 był jałowym rokiem. Wydaliśmy nasz debiutancki album "Of Darkness", ale nie daliśmy zbyt wielu koncertów. Nasz basista Erik opuścił zespół gdyż wyjeżdżał do USA z rodziną, tak więc pozostaliśmy bez basisty. Poza tym nie mieliśmy wytwórni, więc skupieni byliśmy na szukaniu nowej oraz na nagrywaniu we trójkę drugiego albumu, "Beyond Sanctorum". Po sesji nagraniowej nasz gitarzysta Peter opuścił zespół z powodów i muzycznych, jak i zdrowotnych, które nie pozwalały mu jechać z nami w trasę. Perkusista Oskar też nie był pewny jako iż w drodze było jego drugie dziecko. Miałem wtedy wybór - albo założyć nowy zespół albo znaleźć nowych członków by kontynuować żywot Theriona. Wybrałem to drugie gdyż chciałem grać utwory, które nagraliśmy wcześniej. Przez kilka koncertów graliśmy więc w takim swego rodzaju przejściowym składzie.

UPPSALA

Jeszcze się nie rozpadliśmy i daliśmy tyle koncertów ile tylko mogliśmy. Ten show miał miejsce w jakimś domu studenckim. Znalazło się tam jakichś 4-5 metalowców, którym koncert się podobał, reszta ludzi łamała sobie głowę nad tym, co się dzieje na scenie. Sądzę, że większość z nich nigdy nawet nie słyszała o czymś takim jak death metal. Starałem się ich rozbawić żartując sobie z nich, mówiąc że następny utwór będzie utrzymany w rytmach samby, ale wątpię by im to poprawiło humor, haha!

BORLS

Oskar ostatecznie opuścił zespół z powodów rodzinnych i potrzebowałem nowego perkusisty. W tamtym czasie grałem też w Carbonized, więc postanowiłem przekonać perkusistę tego zespołu, Piotra, by zagrał na podwójnych bębnach (czego wcześniej nie robił i nienawidził) i przyłączył się do Therion. Po wielu próbach w końcu dał się namówić - przyłączył się do nas by zagrać trochę koncertów promujących "Beyond Sanctorum".

HUDDINGE

Spójrzcie tylko na moje włosy. Ich stan dosyć dobrze odzwierciedla całą naszą mini-trasę jaką zrobiliśmy w Szwecji, promując nasz trzeci album. Trasa trwała pięć dni i w czasie jej trwania nie braliśmy prysznica, spaliśmy na sofach za sceną i w takich jakichś dziwnych miejscach. To był nasz ostatni koncert w ramach tej mini-trasy, a jako, iż daliśmy go na przedmieściach naszego miasta, tuż po jego zakończeniu mogliśmy w końcu udać się do domu i wziąć ten pieprzony prysznic! W tamtym czasie eksperymentowanie zespołu właśnie się zaczęło i pewnie zmieszało ono paru ludzi. Wymieszaliśmy elementy heavy metalu z lat osiemdziesiątych z death metalem - było to dosyć dalekie od czegoś niekontrowersyjnego i chociaż ludzie z pierwszych rzędów wydawali się być zadowoleni, to gdy skończyliśmy grac te utwory, jakoś nie dostaliśmy owacji na stojąco. Większość ludzi zdawała się woleć stare kawałki (głównie z pierwszego albumu), które też graliśmy na tej trasie.

ZUG

W 1992 zagraliśmy na festiwalu w Polsce i tam poznaliśmy gości ze szwajcarskiego zespołu Messiah. Byli to całkiem fajni ludzie, i jak się okazało, fani Theriona. Zaproponowali nam występ w Szwajcarii. Wynajęliśmy więc Volvo i pojechaliśmy ze Sztokholmu do Szwajcarii by zagrać ten jeden koncert. Pierwszy raz jechaliśmy po niemieckiej autostradzie (na której nie ma ograniczenia prędkości), więc wciskaliśmy gaz do dechy i mówię wam - to Volvo po prostu jęczało (z takiego bezceremonialnego przez nas traktowania) gdy oddawaliśmy je z powrotem do wypożyczalni samochodów. Myślę, że właściciele musieli być nieźle zdziwieni widząc ile kilometrów auto przejechało w czasie zaledwie weekendu.
Szczerze mówiąc, przed 1993 wcale nie piłem alkoholu. Myślę, że ciężkie życie muzyka sprawiło, że zacząłem pić. Dochodziło nawet do tego, że piłem tuż przed występami. Sądzę, że takie ostre picie sprawiało, iż nie mogliśmy dać dobrego koncertu. Przed tym występem wlaliśmy w siebie niemało Doppelkorna (rodzaj taniej, niemieckiej wódki) prosto z butelki, tuż przed wyjściem na scenę (a nawet na scenie sobie popijaliśmy małe co nieco). Będąc szczerym, trudnym zadaniem było znalezienie utworu z tego koncertu, który mógłbym umieścić na tym krążku i później żyć z tym bez wyrzutów sumienia...
Skład znowu się zmienił. Ciężkie trasy i wieczny brak gotówki sprawiały, że ludzie rezygnowali z wyjeżdżania na koncerty. Ostała się połowa zespołu. Znaleźliśmy jednak basistę Fredrika, Magnus postanowił zagrać z nami parę koncertów zanim na dobre opuścił zespół - chciał jeszcze nam pomóc dokończyć zaplanowane koncerty promujące ten album. Później nagraliśmy Lepacę Kliffoth, znowu we trzech.

BUENOS AIRES

Pierwszy raz w Południowej Ameryce, gdzie zagraliśmy w Argentynie i Chile promując Lepacę Klifoth. Dzisiaj jesteśmy tam "wielkimi gwiazdami", zatrzymujemy się w pięciogwiazdkowych hotelach i w większości miejsc bilety zostają wyprzedane. Kiedyś życie było inne niż dzisiaj, siedzieliśmy w hotelu, który nie miał żadnej gwiazdki, a po paru dniach i tak zostaliśmy z niego wykopani gdyż promotor za nas nie zapłacił. Musieliśmy zdać się na fanów, którzy się nami zajęli i nas dokarmiali (nigdy nie zapomnimy wam waszej wspaniałej pomocy!). Graliśmy w małych klubach, bilety były wyprzedane, ale promotor i tak zrobił nas w konia i nie zapłacił nam ani grosza, poza tym ktoś połasił się nasz i tak marny majątek. W każdym bądź razie zdarzały się fajne koncerty i spotkaliśmy na swojej drodze paru naprawdę świetnych ludzi. Gdy graliśmy ten koncert, paru z nas (włączając i mnie) miało nieziemskiego kaca. O dziwo daliśmy niezły show, tak mi się wydaje. Po raz pierwszy i jedyny raz zagraliśmy "Black" - później nigdy więcej go nie graliśmy.
Wydaje mi się, że przyszłą sławę zespołu, patrząc na to z perspektywy czasu, można było tu przewidzieć. Ludzie tutaj wydają się być bardziej otwarci na muzyczne eksperymenty i nikt nie traktował nas jak "dziwaków" w odróżnieniu od Europejczyków (w USA/Kanadzie byli ludzie, którzy wcale nas nie znali). To był mój pierwszy występ z nowy Gibsonem Les Paulem (gitara). Po wielu latach grania w końcu zdecdowałem się odłożyć trochę kasy by kupić nową gitarę dobrej marki. Fredrik miał jakieś problemy z prawem w Szwecji, więc Lars z Entombed (z którym grałem zresztą w Carbonized, podobnie jak z Piotrem) pojechał z nami w trasę po Europie. Między nim a chłopakami z Entombed wynikły jakieś nieporozumienia, więc opuścił kapelę i podczas tej trasy stał się pełnoprawnym członkiem Theriona. Mój stary przyjaciel, Tommie Eriksson również przyłączył się do nas jako sesyjny gitarzysta i został w zespole na parę lat grając zarówno na gitarze jak i na bębnach.

WILNO
Po ośmiu trudnych latach, w czasie których starałem się ugruntować pozycję zespołu, nadszedł moment zwątpienia - chciałem rzucić tym w cholerę i nagrać ostatni album, który byłby spełnieniem moich muzycznych marzeń, które tłukły mi się po głowie od jakiegoś czasu. Eksperymenty Theriona dostały pozytywną odpowiedź od środowisk undergroudnowych, muzyczni dziennikarze pisali świetne recenzje, a my grając bawiliśmy się świetnie. Ale to cię nie wyżywi i nie opłaci twojego czynszu. Poza tym mieliśmy problemy by załatwić jakąś przyzwoitą trasę - strasznie mnie to irytowało. Więc gdy założyłem swoją wytwórnię płytową Dark Age Music i gdy zaczęła przynosić ona jakieś dochody, rzuciłem się w wir biznesu. Na koniec jeszcze negocjowałem z Nuclear Blast środki na moje planowane muzyczne epitafium - Theli. O dziwo Theli, gdy już został nagrany, zaczął się dobrze sprzedawać i w dodatku nagle nadeszła propozycja trasy z Amorphis, która w owym czasie była najlepszą kapelą w stajni Nuclear Blast oraz jedną z najlepszych kapel grających metal. Problem stanowiło zebranie zespołu do kupy - Piotr miał inne plany, a Jonas który nagrał ze mną Theli (i napisał kilka kawałków) z powodów rodzinnych nie mógł być brany pod uwagę. Poza tym kto miał do cholery śpiewać? Ten album w pierwotnym zamyśle nigdy nie miał być promowany poprzez koncerty... Zostałem więc z małym problemem - miałem propozycję wyjazdu w dużą trasę, ale nie miałem kogo na nią zabrać. Rozwiązałem to namawiając Tommiego by znowu zagrał na perkusji, poprosiłem znajomego Tobiasa (z Necrophobic) by zagrał na gitarze i zaśpiewał co nieco, zatrudniłem w owym czasie zupełnie nieznaną Kimberly grającą na keyboardzie i trochę śpiewającą, poza tym zabrałem dwoje znajomych śpiewaków. Trasa okazała się sukcesem, ale okazało się, że Lars miał problemy z alkoholem... Czarę goryczy dopełniał fakt, że nasz manager niezbyt dobrze nas traktował. W każdym bądź razie jakoś przetrwaliśmy te pięć tygodni. Lars został wyrzucony gdy trasa się zakończyła. Wydawało się, że to koniec naszej współpracy, ale do grafiku dodaliśmy jeszcze show na Litwie i postanowiliśmy dać Larsowi jeszcze jedną szansę. Zagraliśmy straszne gówno, a Larsowi i tak daleko było do najlepszych z najgorszych (gdyż był pijany i zupełnie mu nie zależało), więc był to jego ostatni koncert z zespołem. W przypadku tego występu, także trudno było mi znaleźć utwór, którego zamieszczenie na tym krążku nie przyniosłoby nam wstydu.
Ta wersja w miarę się nadaje, chociaż bardzo schlany Lars potknął się o kabel i prawie się wywalił na początku utworu (i tak wywinął orła, ale w innym punkcie koncertu). To był początek okresu gdy Therion stawał się bardziej moim solowym projektem niż zespołem.

SALONIKI

Druga trasa promująca Theli. Podczas większości koncertów towarzyszyło nam ogółem kilkanaście innych zespołów, ale ten koncert był wyłącznie naszym show. Pamiętam lokalnego dźwiękowca (wtedy nie było nas jeszcze stać na własnego) o imieniu Alkis. Imię to jest zupełnie normalne i popularne w Grecji, ale w Szwecji Alkisem w języku potocznym nazywa się alkoholika. Mieliśmy z tego powodu niezły ubaw. W każdym bądź razie, imię tego gościa chyba miało coś wspólnego z jego szwedzkim znaczeniem - zapomniał mi włączyć mikrofon (możecie zobaczyć jak próbuję to sygnalizować gdy zaczynam śpiewać).
Przekonałem Piotra by pojechał z nami, znalazłem też trochę kasy na to by zabrać dwoje śpiewaków operowych - poszła na nich połowa budżetu. Wykonali świetną robotę, ale trasa bardzo ich męczyła. W czasie jej trwania nadal lubiliśmy wypić sobie przed występami, ale nikt podczas koncertu nie był pijany. Gdybyśmy grali jak patałachy, byłoby to czystym marnotrawstwem pieniędzy, które poszły na śpiewaków operowych. Wtedy zacząłem zdawać sobie sprawę, że czegoś dokonałem i wtedy właśnie wszystko zaczęło się dobrze układać.

KRAKÓW

To był pierwszy występ z Samim Karppinenem za garkami i Martiną Hornbacher na wokalu. Tommie grał tym razem na gitarze, a na basie wymiatał Kim (który grał już z nami podczas trzeciej trasy promującej Theli - niestety nie mam żadnego z niej nagrania...). Graliśmy na festiwalu w Polsce, a ten występ daliśmy głównie na potrzebę wideoklipu do "Birth Of Venus Illegitima". Viva (niemiecki kanał muzyczny) chciała nas sfilmować i nagrała kilka naszych innych piosenek. Mieliśmy dużo problemów technicznych i w sumie nie był to nasz najlepszy show jeśli chodzi o brzmienie instrumentów, więc pomysł na wydanie całego koncertu na VHSie (nasz manager i Nuclear Blast nudzili nas o to od jakiegoś czasu) była z mojego punktu widzenia nie do pomyślenia.

PORTO

48 występów i tylko dzień wolnego (który i tak był dniem, w czasie którego odbywaliśmy długa podróż, bardziej męczącą niż jakikolwiek dzień koncertu)! Zagraliśmy praktycznie wszędzie pomiędzy Szkocją, Finlandią, Węgrami i Portugalią wraz z Moonspellem i Darksidem. Niesamowita trasa! To utwór z przedostatniego koncertu, a my nadal mieliśmy w sobie wiele energii! Pamiętam, że po którymś z wcześniejszych koncertów zapomniałem swojego podkoszulka, więc podczas kilku ostatnich koncertów występowałem z gołą klatą. Do ekipy dołączyliśmy Sarah Jezebel Devę. Była z nami na trzeciej trasie promującej Theli i jeśli chodzi o wokale to odwaliła kawał dobrej roboty, ale nadal była młoda i jeszcze niedoświadczona, więc występy w Polsce daliśmy bez niej, biorąc w jej miejsce Martinę. Później znowu zabraliśmy ją ze sobą, i wraz z Martiną oczarowywała publikę. Dla mnie to wciąż stanowi zagadkę - w jaki sposób ich głos mógł brzmieć tak wspaniale przez 48 występów pod rząd gdy miały tylko jeden dzień przerwy?! Zamiast brać męskiego wokalistę, zabraliśmy dziewczynę o bardzo głębokim głosie - nazywała się Cynthia (była dziewczyną Kima). Pamiętam jak Kim i Cynthia wychodzili po tym koncercie z baru, jako iż mieliśmy trochę wolnego czasu po koncercie. Ktoś spił ich absyntem (65-procentowy alkohol wyrabiany z jakichś dziwnych ziół). Chyba nigdy w życiu nie widziałem tak wyjebanych ludzi jak oni gdy wrócili. Zamknęli się potem w toalecie busa, zarzygali wszystko (siebie też) i spali tam aż do rana. Muszę powiedzieć, że podziwiam ich za to, że byli w stanie dać jeszcze ostatni występ w dzień, w którym rano obudzili się w kiblu.
Poza tym incydentem, w czasie tej trasy byliśmy w miarę trzeźwi. Po większości występów wypijaliśmy kilka piwek, ale jakieś ostre chlanie się nie zdarzało.

MEXICO CITY

Tutaj w zespole byli już Niemannowie, Sarah, a dołączył do nas jeszcze Anders "Łysy Facet" Engberg na wokalu przewodzącym, który mógł z pomocą swego potężnego głosu zrobić z publiką co tylko chciał. Poza tym, do chóru dołączył Suvi Virtanen. Jeśli byłaby jakaś nagroda za najgorsze nagranie na potrzeby DVD, z pewnością wygrałby ją facet który nas wtedy filmował. Mimo wszystko chciałem to pokazać gdyż jest to jedyny zapis "Enter Vril-Ya" z koncertu zagrany z intrem na początku., który posiadam. To był okres początku ogromnego sukcesu Theriona w Ameryce Łacińskiej. Gdy poprzednim razem graliśmy w Meksyku (w 1994), oglądało nas może czterystu ludzi. Tym razem nie tylko sprzedano wszystkie bilety (jakieś 2000 miejsc), ale ponowiono ten wyczyn następnej nocy! To było dla nas niesamowite wydarzenie, ale niestety pech mógł wszystko popsuć. Nocą przed tym występem poszliśmy świętować, zjeść coś i wypić co nieco. Niestety, ja i Anders dostaliśmy zatrucia pokarmowego, co w moim przypadku objawiało się w okropny sposób. Zamiast dać ten drugi show, leżałem w łóżku podłączony do kroplówki będąc bladym jak śmierć (po wyrzyganiu wszystkiego i po eksplozjach mojego tyłka trwających całą noc i cały dzień zanim dostałem jakiś zastrzyk, który mi pomógł). Ale w końcu później daliśmy ten koncert.

WILNO

Pierwsza trasa gdy Therion był główną gwiazdą. Zagraliśmy instrumentalny kawałek (który nazwałem "jammowanie Niemannów") pod koniec występu gdy poszedłem za scenę - zostali bracia Niemann i Sami, który wykonał solo na swojej perkusji. Występ trwał dwie godziny i 25 minut (Kristian obstawał przy tym, by grać trzy godziny, ja by grać dwie, więc poszliśmy na kompromis). Jako iż mam skłonności aby biegać po scenie i jako że miałem dużo partii do zaśpiewania, musieliśmy wykombinować jakąś przerwę dla mojej osoby, bym miał możliwość troszkę dychnąć i odpocząć, ponieważ Niemannowie oraz Sami są swego rodzaju muzykami-sportowcami i nigdy nie wymiękają, haha! Przynajmniej nie w tamtym okresie. Co do tej trasy... Spójrzcie, Kristian gra na Parkerze (gitara jazzowa), a Johan na sześciostrunowym basie. Podczas następnej trasy Johan będzie używał pięciostrunowej gitary basowej a Kristian małej, ohydnej gitarki. Podczas ostatniej trasy Johan miał świetny czterostrunowy bas, a Kristian świetne gitary. Ta trasa trwała wystarczająco długo by z muzyków grających metal zrobić gitarzystę jazzowego i basistę grającego progresję. Ale z drugiej strony, pierwszoklasowi (włączając w to Samiego) muzycy będący członkami Theriona, siłą rzeczy musieli wnieść coś nowego do zespołu, haha!
Podczas tej trasy było z nami sześciu śpiewaków, w tym dwoje nowych Finów (Risto i Jari) i Petra (której niestety nie widać na scenie gdyż tego dnia była bardzo chora, więc wystąpiliśmy z pięcioma śpiewakami).
Ten show też odbył się w miejscu, w którym kiedyś graliśmy przed mniejszą ilością fanów (700 osób). Tym razem obejrzeć nas przyszło 2800 ludzi. Do dzisiaj jest to drugi, pod względem publiki, największy show jaki daliśmy w Europie. Co dziwne, ludzie wcale nie śpiewali zbyt dobrze (300 ludzi w Ameryce Łacińskiej śpiewałoby głośniej). Muszę też wspomnieć, że na tej trasie grał z nami Voivod (Denis, spoczywaj w pokoju, byłeś wyjątkowym gościem!). To było spełnienie naszych marzeń, być w trasie razem z chłopakami z Voivod. Występy otwierał zespół Flowing Tears.

Za kulisami

Ukazanie codziennych sytuacji. Przybywając w nowe miejsce, Kristian zawsze przez pół dnia ćwiczy na swojej gitarze, brytyjski dźwiękowiec a zarazem manager trasy Richard próbuje rozbawić nas swoim brytyjskim humorem gdy mamy wolną chwilę, po koncercie ludzie jedzą, biorą prysznic i piją piwko przed pójściem do łóżka. Nie jest to zbyt urocze, ale kochamy to!

LA PAZ

Na czas trwania trasy promującej Secret of the Runes, Johanna zastąpiła Petrę w chórze. Na naszą pierwszą trasę po Ameryce Łacińskiej (której ten występ był częścią), nie mogliśmy pozwolić sobie na zabranie więcej niż sześciu śpiewaków. Jako, iż miasto znajduje się około 4 tysiące metrów nad poziomem morza, jest tam cholernie zimno. Musieliśmy więc występować w ciepłych ubraniach i z uwagi na małą gęstość powietrza, musieliśmy się nieźle starać by nie zemdleć z wycieńczenia (nie żartuję!).

Za kulisami

Tak jak powszechnie sądzi się, że wszystkie zespołu piją całe dnie, ćpają i biorą fanki do busów, tak samo uważa się, że faceci rozrabiają, a kobiety siedzą cicho. Przynajmniej tak niektórzy myślą o trasach Theriona, haha!
Z Sarą na trasie i przy jej brutalnym (ale zarazem ciepłym i zabawnym) brytyjskim poczuciem humoru, nuda odchodzi w dal i robi się bardzo wesoło. A jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, co nasze śpiewaczki robią poza sceną...
Pierwsza część nagrana została w Budapeszcie - ukazuje ona mniej więcej kolejny dzień na drodze. Druga część pochodzi z Hamburga gdy trasa się już kończyła. Jeden z naszych suportów (Evergrey, drugim był My Insanity) dał ostatni występ, więc później była niezła impreza! Ich dźwiękowiec (długowłosy blondyn, nie mylić go ze mną!) pokazuje wam jak prawdziwy Szwed powinien pić! Zazwyczaj dobrze mi idzie unikanie kamery (albo jestem zbyt nudny by mnie filmować gdy jestem trzeźwy), ale tutaj przyłapano mnie jak tłumaczyłem gitarzyście Evergrey, że nieźle wygięło mi kręgosłup gdy kabel łączący moją gitarę z transmiterem gdzieś się zaklinował podczas grania To Mega Therion - właśnie wtedy gdy wraz Kristianem graliśmy mając gitary za głową; zaowocowało to trochę dziwna pozycją, w której musiałem dotrwać do końca utworu.
Później wieczorem, gdy byłem pijany, próbowałem wytłumaczyć kamerzyście kim jest gość z którym stałem (a był to Dr. Christian Ratsch, który tłumaczył nasze niemieckie teksty). Używałem jakiejś okropnej niemiecczyzny, starając się naśladować 19-to wieczny Niemiecki użyty w Schwarzalbenheim, i tak oto, panie i panowie...
Doszliśmy do końca tej podróży w czasie...

Wersja do druku - tutaj