Users Online
Guests Online: 1

Members Online: 0

Total Members: 273
Newest Member: logomines
Login
Username

Password



Not a member yet?
Click here to register.

Forgotten your password?
Request a new one here.
Last Fm
Wywiad dla Metalexpress.no Posted by Thor on August 14 2007

Fakty, które chcieliście znać, lecz nie mieliście okazji aby zapytać.

 

Zoltan Koncsok (metalexpress.no): Gdzie i kiedy się urodziłeś?

Christofer Johnsson: 10 sierpinia 1972 na przedmieściach Sztokholmu.

Jak wspominasz swoje dzieciństwo?

To były bardzo szczęśliwe lata. Miałem wspaniałe dzieciństwo, dobry kontakt z rodzicami. Szwecja w latach siedemdziesiątych była dosyć speficzna - w porównaniu do krajów zachodniej Europy ludzie tutaj spędzali ze sobą sporo czasu. Miło spędzało się czas wędkując i robiąc podobne rzeczy które można wykonywać razem, miłe było dostawanie gier TV. Interesowałem się dinozaurami i kosmosem. Mając trzy lata doprowadzałem innych na placach zabaw do szału, ponieważ zmuszałem ich by robili to co ja chciałem robić (śmiech).

Jakie szkoły ukończyłeś?

Podstawówkę, szkołę obowiązkową, dwuletnie gimnazjum które miało profil elektryczny, czy co to do cholery było. Nie podobała mi się praca elektryka i trochę męczyła mnie ta szkoła. Nie wydawała mi się trudna, ale nigdy oprócz tych dwóch lat, nie pracowałem jako elektryk. Nie wiedziałem kim chcę być, więc bezesensowne dla mnie wydawało się wybieranie jakichś studiów. Jedyną rzeczą jaką chciałem robić, było granie. Zgłosiłem się nawet do gimnazjum o profilu muzycznym, ale nie przyjęto mnie, co zresztą nie było dziwne zwazywszy na to, że gdy składałem podanie grałem na basie dopiero trzy miesiące (śmiech).

O czym marzyłeś będąc dzieckiem?

Najpierw chciałem być pilotem wojskowym, gdyż mój ojciec był mechanikiem samolotów bojowych. Gdy miałem pięć lat przekwalifikował się, i zajmował się naprawą samolotów cywilnych. Ale zawsze opowiadał mi o czasach gdy był w wojsku. Mieszkaliśmy w domu nieopodal wojskowej bazy powietrznej, więc samoloty przez cały czas latały nad nami.

Kiedy po raz pierwszy zagrałeś na jakimś instrumencie?

Pierwszy był flet, gdy miałem osiem lat. Chciałem grać na perkusji, ale w Szwecji, w publicznych szkołach muzycznych, musisz przez rok grać na flecie zanim zaczniesz grać na czymś innym. Nie możesz zacząc od razu od gitary czy też od perkusji, tylko każdy musi grać na tym pieprzonym flecie przez jeden rok (śmiech). Nie cierpiałem tego, nie chciałem grać na flecie. To było idiotyczne. Poza tym nie był to jakiś świetny flet. Oszukiwałem - nie dmuchałem, gdy graliśmy wraz z innymi uczniami, a gdy musieliśmy robić to pod koniec roku szkolnego przed naszymi rodzicami, wybrałem sobie jakąś banalną melodyjkę by przebrnąć tylko przez to gówno. Mogłem potem grać na perkusji. Po roku jednak przerwałem, bo nie mogłem ćwiczyć w domu. Właściwie to aż do piętnastego roku życia nie grałem na żadnym instrumencie wykorzystywanym w metalu, potem dopiero zacząłem grać na basie.

Na ilu instrumentach grasz?

Zależy co masz na myśli mówiąc "grasz" (śmiech). Oczywiście gram na gitarze i potrafię grać na basie, ponieważ wszyscy którzy potrafią grać na gitarze, potrafią jako-tako zagrać na basie. Gram też na keyboardzie ponieważ gdy piszę utwory używam jego oraz sampli by zrobić wersję demo dla orkiestry. Ale nie powiedziałbym, że jestem dobry w grze na keyboardzie. Graliśmy też na mandolinie w czasie sesji nagraniowej. Jeśli potrafi się grać na jednym strunowym instrumencie, potrafi się wtedy jako-tako grać na innym mającym struny. Może nie na bałałajce, bo palce inaczej pracują, ale na czymś innym owszem. Jedynym instrumentem, o którym bez wstydu mogę powiedzieć że potrafię na nim grać, byłaby pewnie gitara (śmiech).

Jaki pierwszy koncert zaliczyłeś, jako fan?

Chyba z ojcem na jakimś koncercie rock & rollowym, gdy miałem jakieś osiem lat. Ale było to coś, co on lubił, więc się za bardzo nie liczy. Pierwszym koncertem na którym byłem bo sam chciałem na niego pójść, był Monsters of Rock 1986 w Sztokholmie, na którym grali Def Leppard, Ozzy Osbourne i Scorpionsi.

Pamiętasz swój pierwszy koncert, na którym grałeś?

Tak. To było w szkole, na jakiejś zabawie.

Jakie było twoje najgorsze doświadczenie życiowe?

Najgorsze nie jest wcale takie trudne do opowiedzenia. Graliśmy w Belgii - w czasie jakiegoś festwialu w hali. Wcześniej mieliśmy pare koncertów, które nie były takie złe. Graliśmy chociażby w Polsce, tam była katastrofa. Kable nie działały, a nikt nie miał innych. Musieliśmy użyć krótszych i to wszystko nam zepsuło, bo nie można było się ruszać na scenie. Podczas pierwszego utworu grałem na "gitarze-powietrzu", gdyż okablowanie nie działało gdy weszliśmy na scenę. Potem mieliśmy następny występ w Polsce który również nie był najlepszy, gdyż telewizja filmowała nas na potrzeby klipu do "Birth Of Venus Illegitima". Chcieliśmy aby nagrali nam cały występ. Wtedy pieprzone debile zapomniały nagrać pierwszego utwór. Po całym występie wystawili światła na scenę, ludzie natomiast zaczęli rozchodzć się do domów. Ktoś wtedy do nas przyszedł i powiedział "Nie nagraliśmy pierwszej piosenki, musicie zagrać ją od nowa, ponieważ chcieliście mieć zarejestrowany cały koncert." Co z tego, skoro połowa ludzie poszła do domu? Wyłaczyli światła i zagraliśmy ten kawałek, co było niedorzecznością. Ale show w Belgii bije wszystko. Sopranistka z którą zazwyczaj pracujemy zachorowała, nie mogła śpiewać, więc wzięliśmy w jej miejsce kogoś, kogo nigdy wcześniej nie widzieliśmy na oczy. Pokazałem jej nuty, dałem płyty, przebrnęła przez wszystko i spotkaliśmy się na scenie. Zrobiła dobrą robotę, ale kilku rzeczy zapomniała zaśpiewać, co jest przy tych okolicznościach zrozumiałe, ale ludzie oczywiście stwierdzili że koncert był kiepski, bo sopranistka śpiewała patrząc w nuty. W którymś momencie się spóźniła, co miało straszne konsekwencje. Zagraliśmy straszne gówno tamtej nocy. Zazwyczaj jedna osoba w zespole może się pomylić i jest jeszcze ok, ale wtedy wszyscy to robili. Po jakimś czasie jest tak źle, że właściwie przestaje ci na tym zależeć. Co wtedy możesz zrobić? Po prostu śmiejesz się i mówisz: "Okay, oddamy wam kasę. Przepraszamy za kłopot". To było okropne, najgorszy występ jaki daliśmy. Potem przeczytałem relację z tamtego wieczoru: "Therion dał dobry występ, był wspaniały". Zastanawiałem się, czy oni byli aż tak pijani czy po prostu nie rozumieją muzyki? (śmiech) To był najgorszy występ w mojej opinii.

A najlepszy?

Trudno powiedzieć, bo daliśmy wiele bardzo dobrych koncertów. Wszystkie zapadły w pamięć z różnych powodów. Zazwyczaj na jednej trasie są dwa albo trzy koncerty, które są bardzo dobre. Mexico City podczas ostatniej trasy było wyjątkowe, ponieważ 3300 miejsc w ogromnym teatrze zostało wykupionych bardzo szybko. To wyjątkowy punkt widzenia, ale z drugiej strony nie był to najlepszy show w naszym wykonaniu. Nasz najlepszy show... trudno powiedzieć. Czasami grasz bardzo dobrze, ale publika nie jest tak dobra jak w innych miejscach. Rzadko zdarza się abyśmy dobrze zagrali i publika była wspaniała jednocześnie. Tak było choćby na Węgrzech. Kilka kawałków stamtąd znalazło się na koncertówce.

Jaka była najdziwniejsza rzecz, która przytrafiła wam się na trasie?

Najdziwniejsza? Zatrucie pokarmowe. Trzy razy się zatrułem. W Niemczech, Holandii i Meksyku. W Niemczech byłem poważnie chory. Jechaliśmy do szpitala taksówką drąc się "Szpital! Szpital! Szybko!" (śmiech) Gdy dotarliśmy, nie mogłem nawet chodzić, potrzebowałem wózka. To chyba była wina kurczaka zjedzonego poprzedniej nocy. Nie słyszałem nigdy aby jakiś zespół zatruł się aż trzy razy. To trochę dziwne. (śmiech)

Pamiętasz pierwszy album, który kupiłeś?

"Balls To The Wall" Accept, chociaż chyba to dostałem go jako prezent na święta. Moim drugim winylem był album Saxon, "Whells of Steel". Nie, nie, nie. Wcześniej miałem Beatlesów, "The Greatest Hits". Potem Accept, i wreszcie Saxon. Ale chyba nic z tych rzeczy sam nie kupiłem. Nie wiem, który album był pierwszym jaki kupiłem za własne pieniądze.

A ostatni?

Coś z muzyki klasycznej. Jeśli zaś chodzi o metal... Jeśli chodzi o metal i hard rock, to zatrzymałem się na latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Niewiele nowych zespołów mi się podoba.

Nie podobają ci się nowe albumy? Jestem pewien, że od wytwórni dostajesz ich mnóstwo...

Będąc szczerym, uważam że większość z tego co dostaję, to kupa gówna. To tak jak z kapelami powermetalowymi, które brzmią identycznie. To co dostaję jest jak 500 kapel powermetalowych, które wzorują się może na stu utworach. Jest dużo heavy metalowych zespołów, niektóre z nich nawet niezłe, ale najlepsza piosenką jaką napisały byłaby dobra na jakiegoś singla w latach osiemdziesiątych. Popatrz co się stało z heavy metalem w latach osiemdziesiątych. Jeśli popatrzysz na klasyki Iron Maiden, Judas Priest, Accept i Saxon... Mam na myśli to, że nawet same te kapele nie potrafiłyby wymienić własnych klasyków. Weźmy taki HammerFall. Szanuję ich za to, że przyczynili się do odrodzenia heavy metalu. Wiele zespołów dużo im zawdzięcza. Pamiętam jak ludzie śmiali się gdy Nuclear Blast wziął ich pod swoje skrzydła, a jak się potem okazało HammerFall sprzedał dużo płyt. Stawał się lepszy z każdą płytą, lecz mimo, że ich ostatnia płytka jest dużo lepsza od poprzednich, uważam iż ich najlepsze utwory można śmiało porównać do przeciętnego zespołu w latach osiemdziesiątych. Jednak HamerFall jest jedną z lepszych kapel jeżli chodzi o naprawdę prawdziwy metal. Podsumowując, za większość płyt jakie dostaję z pewnością nie zapłaciłbym w sklepie. Zazwyczaj rozdaję je ludziom, którym przypadną do gustu.

Możesz wymienić trzy twoje ulubione albumy?

Będzie to trudne, bo takich albumów jest wiele. Mógłbym wymienić, jako pierwszego, Ryszarda Wagnera - moją największa inspirację. Z metalu "Restless and Wild" Acceptu, oraz ich "Balls To The Walls". Nie można stworzyć nic lepszego od tych albumów. "Killing Technology" Voivod i "Dimension Hatross" oraz "Phobos" są niesamowite. "Reign In Blood" Slayera też zmieniło moje życie. Jest więcej albumów, które mógłbym wymienić.

Jeśli chodzi o Therion, który z albumów lubisz najbardziej?

Ulubionym albumem Therion będzie dla mnie zawsze ten ostatni, gdyż nigdy nie weszlibyśmy do studia nie mając stu procentowej pewności, że materiał jest lepszy niż poprzednie. Przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Każda nowa płyta musi być lepsza od poprzedniej, ponieważ w innym przypadku nie byłoby sensu jej nagrywać.

Czy obchodzi cię to, co media mówią o twoich dziełach?

Każdego obchodzi, ale na różne sposoby. Oczywiście mnie też obchodzi. Jeśli czytam pochlebną recenzję - cieszę się, a smucę się gdy czytam niepochlebną. Czasami się wkurzam gdy czytam jakieś gówno. Mogę znieść krytykę jeśli napisana jest w sposób rozważny i przemyślany, ale czasami ludzie po prostu piszą gówno. Jak wtedy gdy po wydaniu "Secret Of The Runes", przeczytałem: "Nie ma rozwoju, nic się nie zmieniło". To nie prawda. Jeśli ktoś ma więcej niż trzy komory mózgowe i dwoje uszu - albo chociaż jedno działające - może usłyszeć ogrom zmian. Nigdy wcześniej nie inspirowaliśmy się melodiami folkowymi, na SOTR korzystaliśmy z róznych orkiestr i aranżacji chóru, grało więcej instrumentów i milion rzeczy uległo zmianom. Wtedy naprawdę się wkurzyłem, bo ci co to pisali, nie znali się na swojej robocie. Tak jak mechanik, który wsadzi ci trzy koła do auta, da ci kluczyki i powie abyś jechał.

Jest wielu muzyków, którzy negatywnie wypowiedzieli się o obecnej wojnie w Iraku. Co sądzisz o muzykach ujawniających swoje poglądy polityczne?

Kapele nie powinny mieć politycznego przesłania. Ale oczywiście prywatnie, jako osoba, powinno mieć się jakieś zdanie w tej kwestii i powiedzieć je, gdy ktoś o nie pyta. Sztuka w mojej opinii nie powinna być upolityczniona. Gdybym był malarzem i malowałbym jakiś obraz, nie miałoby znaczenia czy byłby na nim jakiś dupek jak George Bush, Ariel Sharon czy ktoś chcący kupić mój obraz. Oznaczałoby to tylko, iż ten ktoś ma tylko powierzchowne pojęcie o sztuce, a kupując mój obraz powiedziałby "Gratuluję, dobrego gustu". Ale oczywiście jako osoba prywatna, będąc pytanym powinno się powiedzieć to co się uważa, zaznaczając jednak, że nie jest to punkt widzenia całego zespołu.

Co sądzisz o Wegrach?

Mam kobietę z Węgier, więc z tego powodu mam specjalny stosunek do tego kraju. To po pierwsze. Byłem tam na wakacjach. Poza tym interesuję się starymi monarchiami w Europie, więc zwiedziłem sobie wiele zamków. Uwielbiam kraje o starej kulturze z długą i bogatą historią. Chociaż jeśli codz o Węgry, mam z węgierskim wiele problemów. To okropny język (śmiech). Za bardzo skomplikowany. Lubię tez atmosferę krajów posiadające własne wina. Lubię kupować lokalne, regionalne wina. Mam świra na punkcie takich rzeczy. Gdy jestem w trasie, zawsze kupuję masę takich rzeczy jak lokalne wina, spirytus lub piwa.

Co sądzisz o wywiadach?

Z jednej strony poznaję coraz więcej dziennikarzy muzycznych, więc w wielu przypadkach jest to niemal rozmowa towarzyska. Ale z drugiej strony, to część mojej pracy. Pierwsze 25 wywiadów jest okay, są zabawne, ale później jesteś mniej więcej komputerkiem automatycznie podającym odpowiedzi, gdyż udzielałeś ich już wiele, wiele razy. Ten był raczej rozmową niż wywiadem - interesująca rzeczą było powiedzieć coś innego niż zwykle.

 

 

_________

Copyright Metalexpress.no, rozmawiał Zoltan Koncsok
Listopad 2004

-

Comments
No Comments have been Posted.
Post Comment
Please Login to Post a Comment.