Users Online
Guests Online: 4

Members Online: 0

Total Members: 273
Newest Member: logomines
Login
Username

Password



Not a member yet?
Click here to register.

Forgotten your password?
Request a new one here.
Last Fm
Articles Hierarchy
Articles Home » Zespół » Spear Of Destiny
Spear Of Destiny Posted by Thor on August 29 2007

Spear Of Destiny
pol. Włócznia Przeznaczenia.

Według wierzeń niezwykłą moc posiadają wszystkie Chrystusowe relikwie. Szata miała uzdrawiać i wskrzeszać, Krzyż chronił przed złem, Korona Cierniowa zapewniała posłuch, a Włócznia - władzę nad światem. Dzieje tej ostatniej relikwii to historia poszukiwań i przemocy.

Zaczęło się na Golgocie

Centurion Caius Cassius strzegł wzgórza, na którym stały krzyże. Spokój i godność jednego ze skazanych, Jezusa, wzbudziła w nim wielki podziw, więc kiedy przyszli do niego Żydzi z pozwoleniem od Poncjusza Piłata, by połamać skazańcom golenie, aby szybciej zmarli, postanowił uchronić ciało Jezusa przed profanacją. Wbił swoją włócznię w jego bok - gdy z rany wypłynęła krew i woda, było jasne, że skazaniec nie żyje. Łamanie kości było niepotrzebne. Nie wiedział wtedy, że przybyszom nie chodziło o sam fakt śmierci Jezusa, ale o starą przepowiednię Izaaka, mówiącą, że Mesjasz nie będzie miał połamanych kości. Gdyby połamano kości Jezusowi, udowodniono by, że nie był on Mesjaszem.
Cassius wkrótce nawrócił się na chrześcijaństwo (zginął śmiercią męczeńską), przyjął imię Longinusa Włócznika, a jego włócznię, uświęconą krwią Syna Bożego, nazwano Włócznią Przeznaczenia. Stała się jedną z relikwii najbardziej poszukiwanych przez ludzi, którzy pragnęli władzy. Niektóre źródła podają, że we włóczni tkwi gwóźdź z Krzyża Chrystusowego

Z rąk do rąk

Historycy od lat tropią drogę, jaką Włócznia Przeznaczenia przebyła od wzgórza Golgoty do wiedeńskiego muzeum. Legendy mówią, że w 285 roku jej właścicielem był Mauritius, chrześcijański oficer rzymskiego legionu tebańskiego, składającego się ponoć wyłącznie z chrześcijan (tu historycy mają wątpliwości, gdyż w tych czasach chrześcijanie byli prześladowani). Gdy z całym swym oddziałem przekraczał Alpy w Agaunum (dziś Saint-Maurice w kantonie Valaise w Szwajcarii), musiał stoczyć bitwę. Jego zwierzchnicy zażądali, aby cały legion przed bitwą wzniósł modły do pogańskich bogów. Mauritius i jego żołnierze odmówili. Zostali więc surowo ukarani - zdziesiątkowano ich, a Mauritiusa umęczono. Chrześcijanie uznali go za świętego, a jego włócznię nazwano włócznią św. Maurycego.

Włócznia trafiła w ręce cesarza Konstantyna - tego, który, choć był poganinem, tak bardzo wpłynął na kształt chrześcijaństwa, i za sprawą którego wreszcie przestano prześladować tę religię. Wierzono, że to właśnie Włócznia Przeznaczenia pomogła mu w osiągnięciu celów.
Po jego śmierci relikwia przechodziła na własność kolejnych cesarzy Rzymu. Jednak nie pomogła w ocaleniu imperium i gdy zostało ono najechane przez Wizygotów w 410 roku, włócznia została zabrana przez ich króla, Alaryka I Śmiałego. Do Rzymu już nie wróciła - stała się cenną zdobyczą, a potem relikwią kolejnych królów chrześcijańskich Północy, którą zawsze mieli przy sobie podczas bitew. Wierzono, że to właśnie Włócznia Przeznaczenia sprawiła, że państwo Franków osiągnęło tak wielką potęgę.
Niezwykłą historię opowiada się w związku z potężnym władcą Franków, Karolem Wielkim. W 800 roku koronował się na cesarza w Rzymie. Na każdą z 47 prowadzonych wojen brał ze sobą Włócznię. Kiedy wracał z ostatniej, zgubił ją, a kilka dni później już nie żył. Relikwia dostała się w ręce Germanów - i od tej pory to oni zaczęli rosnąć w potęgę. Przez następne 1000 lat znajdowała się w posiadaniu cesarzy niemieckich i stała się symbolem ich władzy.
W 1000 r. cesarz Otto III na zjeździe w Gnieźnie ofiarował kopię włóczni św. Maurycego Bolesławowi Chrobremu. Z czasem kopia sama nabrała cech relikwii i dziś jest przechowywana w skarbcu katedralnym na Wawelu w Krakowie.

Zbieg okoliczności czy Przeznaczenie?

Niemcy stracili włócznię po bitwie pod Austerlitz. Niektórzy sądzą, że być może przegrali dlatego, że w tych czasach cesarze nie brali jej już ze sobą na wojny - była przechowywana w Norymberdze jako symbol władzy. Cesarz Niemiec, Franciszek II, po przegranej zrzekł się tytułu, zabrał włócznię i wrócił do Austrii. Austriacy odmówili Niemcom zwrotu włóczni, została im odebrana dopiero w 1938 roku przez Hitlera, który, jako zapamiętały okultysta, wierzył w jej moc. Był przekonany, że dzięki niej zdobędzie władzę nad całym światem. Wierzył też, że jej utrata będzie również jego końcem. W przedziwny sposób tak się właśnie stało. 30 kwietnia 1945 roku, gdy porucznik William Horn z amerykańskiej armii odnalazł ukryte w schronie w Norymberdze regalia Habsburgów, w tym Włócznię Przeznaczenia, Adolf Hitler popełnił samobójstwo.
Przypadek?


Joanna Olszewska

To był tekst Joanny Olszewskiej, proponuję przeczytać także inny artykuł:

Do dziś intryguje historyków tajemnicza postać Bolesława Chrobrego, który zrobił nadzwyczajną karierę z dosłownie dzikiej puszczy "na parkiety salonów europejskich", jak byśmy to dziś powiedzieli, karierę w stylu iście amerykańskim. Zdolności monarchy do interesownych kontaktów z książętami i biskupami niemieckimi, zręczne pozyskiwanie sojuszników przy użyciu broni z arsenału intryg, przekupstw i pochlebstw zastanawiają zawłaszcza w kontekście tzw. świętej włóczni, mistycznego symbolu, którego Bolesław stał się posiadaczem w roku 1000. Ciekawe jest to, że do dziś historycy dyskutują, do czego Bolesław właściwie dążył, czy do umocnienia i zachowania suwerenności państwa polskiego, czy do zjednoczenia Słowian zachodnich w walce z cesarstwem niemieckim, czy też, wręcz odwrotnie - do stworzenia u boku Ottona III imperium do walki z niewiernymi poganami i ekspansji na ich terytoria.
Dość, że fakty miały się następująco: Będąc chłopcem, Bolesław przebywał na dworze cesarskim jako zakładnik po tym, jak Mieszko I, jego ojciec, przegrał bitwę pod Cedynią. Wtedy też Mieszko przesłał do Rzymu, do papieża, pukiel włosów syna, oddając go tym samym fizycznie i magicznie pod boską opiekę. Choć nic o tym w źródłach historycznych nie zanotowano, przebywając wśród cesarzy właśnie zdobył Bolesław wykształcenie oraz - jako pojętny uczeń - nauczył się zasad rządzących wielką polityką. Wybiegając w przyszłość trzeba powiedzieć, że gdy na tronie cesarzy niemieckich zasiada Otto, nazywany "dziwem świata", snujący plany wskrzeszenia "złotego Rzymu", Bolesław prawdopodobnie staje przy jego boku i uznawany jest za jego najbliższego współpracownika. To on, już po objęciu władzy po śmierci ojca, wysyła Wojciecha z misją chrystianizacji Prusaków, a po jego śmierci na wagę złota wykupuje ciało męczennika, dając mu godny spoczynek w katedrze gnieźnieńskiej. Na tę właśnie uroczystość przybywa do Gniezna cesarz Otto III, a jest to rok 1000. Tak pisze o tym fakcie J.I. Kraszewski:
"Po drodze suknem wysłanej szli razem do katedry, zbratani pobożnością. Obdarzony, uczczony cesarz, na znak pobratymstwa koronę swą włożył na skroń Bolesława, nie lennikiem go, lecz równym sobie uznając monarchą. W zamian za relikwie św.Wojciecha Bolesław otrzymał włócznię św. Maurycego, która jako klejnot koronny przechowywana być miała. Działo się to właśnie w tym roku pamiętnym - tysiącznym - gdy cały świat wyglądał zagłady i końca".
To ostatnie zdanie jest tu bardzo charakterystyczne. Czym to była w owych czasach włócznia św. Maurycego, co znaczyła dla współczesnych?
Uważano ją za relikwię po innym świętym, Maurycym, wodzu legii tebańskiej za czasów cesarza Dioklecjana. Tkwił w niej podobno gwóźdź ze Świętego Krzyża. W 926 r. zdobył ją Henryk I z dynastii saskiej, przechowywano ją później w skarbcu Karola Wielkiego i przyjęto za symbol panowania królów i cesarzy niemieckich.
Przekazanie włóczni polskiemu księciu uznawano przez wieki za nie lada honor i włączenie polskiego władcy do rodziny władców chrześcijańskich, bo oto cesarz niemiecki uczynił sobie równym księcia sąsiadującego państwa.
Dlaczego więc dalsze czyny Bolesława, mającego w obrębie Imperium Chrtstianum dążyć do wspólnoty braterskiej wszystkich ludów, były tak bezwzględne i okrutne? Bolesław wygnał kolejno dwie żony, nie troszcząc się o prawo kanoniczne, pozbawił dzidzictwa pierworodnego syna, uwięził podstępnie i oślepił kuzyna - Bolesława Rudego, palił, grabił, mordował itd. Dlaczego przyjaźń z zachodnim sąsiadem nie trwała długo, bo już w 1002 r.za panowania Henryka II, Hrobry napadł na Miśnię, a w 1003 miał gotowy plan opanowania tronu czeskiego, co też niebawem uczynił. Niespokojny duch Chrobrego dalej spiskował i prowokował wojnę z cesarstwem, licząc na zabór dalszych terytoriów. Jak wiadomo, przeliczył się i ledwo uszedł z życiem z Pragi, a w 1005 r. musiał zawrzeć pokój z Henrykiem II w Poznaniu. Intrygi polityczne i wojny trwały jednak dalej aż do 1018, gdy zawarto pokój w Budziszynie.
Mądrość ludowa zna przesąd, przypominany i dziś dość powszechnie, że przyjaciołom nie należy ofiarowywać ostrych przedmiotów, a zwłaszcza tak jednoznacznie kojarzących się z walką i zabijaniem. Prezenty takie skłócają przyjaciół i obracają się przeciwko ofiarodawcy. Włócznia św. Maurucego, którą otrzymał Chrobry, była wprawdzie tylko kopią, zawierała jednak jakieś okruchy z oryginału i w myśl magicznej zasady, że falsyfikat posiada te same właściwości co oryginał, miała taką samą wartość, stając się relikwią ex contactu. Tak sądzono wówczas i uważa się, że kopii włóczni św. Maurucego było nawet kilka.
Jeśli spojrzymy na dzieje polsko-niemieckie z perspektywy całego tysiąclecia, gdyż daty 1000 i 2000 są tu znaczące, łatwo skonstatować opinię i świadomość Polaków "modlących się" "o wieczną przepaść od zachodu". Prezent prowokujący do kłótni wciąż magicznie oddziaływuje. Od XI w. żelazna włócznia, a właściwie jej grot, przechowywana jest w skarbcu katedry wawelskiej. Urastała ona do symbolu władzy królewskiej w tych okresach historycznych, gdy Polska traciła królestwo, a jej magiczne znaczenie postrzegane było jako ochrona suwerenności państwowej. Nikt jednak nie dostrzegał w atencji dla symbolu także sprawcy złych stosunków polsko-niemieckich trwających bez mała do dziś.
Warto zwrócić uwagę, że ogromną uwagę do legendy magicznej włóczni, nazywanej "włócznią przeznaczenia", przywiązywał Adolf Hitler. Biografowie wodza III Rzeszy piszą o jego silnej fascynacji baśniowymi wątkami średniowiecznymi, o podatności na urok germańskich legend i oper Wagnera. Szczególnie silne wrażenie wywarło na Hitlerze podanie o "włóczni przeznaczenia" i przekonanie, że kto ją posiada, predestynowany jest do panowania nad światem. Przekonanie to wyrastało na legendach przekazywanych przez stulecia - podobno to dzięki jej cudownym właściwościom cesarz rzymski Teodozjusz (IV w.) poskromił Gotów, Alaryk, król Wizygotów, poszukiwał włóczni po splądrowaniu Rzymu (410 r.), dzięki niej Aecjusz, naczelny wódz armii rzymskiej, i Teodoryk, twórca państwa ostrogockiego, zmobilizowali w V w. Galów i rozgromili Atyllę pod Troyes. Istniały także przekazy o tym, że "włócznia przeznaczenia" inspirować miała powstanie zakonu krzyżackiego. Notabene wielki mistrz zakonu również ofiarował polskiemu królowi symbol walki - dwa nagie miecze. Cała zresztą średniowieczno-baśniowa mistyka należy do sfery magii, toteż trudno ocenić je na drodze racjonalnych uzasadnień. Wielkie czyny wymagają przecież uzasadnień wielkimi zamierzeniami.
Zbliża się rok 2000, koniec kolejnego millenium. Nasz zachodni sąsiad, Niemcy, znów prowadzą podwójną grę, która może doprowadzić do zagrożenia naszych granic. Podobnie postępują władcy imperium wschodniego, którego przedstawiciele nie zważają nawet w swych wypowiedziach ani na dyplpmację, ani na dobre obyczaje. "Jeśli zostanę prezydentem, to zacznę bić natowskie dywizje już w Polsce. Jeśli Polska pozwoli, by natowscy żołnierze pojawili się w pobliżu granic, to nie będzie ani Polski ani NATO (...). Ciąg dalszy wypowiedzi nie nadaje się właściwie do cytowania. Ta skandaliczna w całości myśl wypowiedziana na forum publicznym, międzynarodowym, powinna skłonić Polaków do retrospekcji. W "Kazaniach sejmowych" ks. Piotr Skarga ostrzegał przed grożącym niebezpieczeństwem ze strony Rosji i sam pisał, że "Polska nierządem stoi", natomiast późniejsze marzenia o przyjaznej "granicy stu narodów" na wschodzie jakoś nie mogą się spełnić. Proponuję więc, by uznając magiczność daru Ottona, dla zakończenia wiecznej waśni z Niemcami po prostu oddać im niewygodny prezent lub przekazać go dalej, w inne wojownicze ręce.

Michał Kaszowski (1996)