MUZYKI NIE DA SIĘ OSZUKAĆ
Zespoły takie jak Therion zawsze traktowałem jak drogocenne lekarstwo. W momencie skrajnego wyczerpania nadciągającym zewsząd chłamem, dostaje mi się płyta taka jak "Secret Of The Runes" i automatycznie moja wiara w sztukę dostaje zastrzyk optymizmu, pozwalający mi na przetrwanie kolejnych kilkunastu miesięcy. Kreatywność i oryginalność - to cechy, których mojemu rozmówcy, podobnie zresztą jak tworzonej przezeń, muzyce z pewnością odmówić nie można. Do tego dodajmy talent i pracowitość, a będzie oczywistym, iż każdy album Therion w ciemno opatrzyć można naklejką z napisem "H.Q.". Tym czasem nadeszła pora na wycieczkę do mitycznej krainy wikingów.
Twoja muzyka od zawsze w pewien sposób napiętnowana była mistycyzmem. Na każdym z albumów mogliśmy odnaleźć utwory lirycznie bazujące zarówno na wierzeniach starożytnych, jak i współczesnych nam kultur. Tym razem cały album poświeciłeś podaniom nordyckim. Dlaczego?
Po prostu pewnego dnia po przebudzeniu stwierdziłem, iż przyszła pora na nagranie takiego właśnie nordyckiego albumu. Jeszcze dwa lub trzy lata temu materiał taki z pewnością by nie powstał. Nawet, jeśli ktoś by mnie do tego usilnie namawiał. By było zabawniej, w momencie, w którym wpadłem na pomysł "Runów", w mej szufladzie miałem już gotowe kompozycje do albumu, który pierwotnie miał być następcą "Deggial". To było jakieś pięć lub sześć utorów, czyli byłem praktycznie w połowie nowego krążka. Teraz będą one musiały jeszcze troszkę poczekać... Jeśli zaś chodzi o "Secret...", pisanie tego materiału zajęło mi niespełna dwa miesiące. Przyznaję, że praca poszła mi nadzwyczaj szybko. Widocznie "coś" drzemało we mnie od jakiegoś czasu i nagle, gdy drzwi zostały szeroko otwarte, wypłynęło z olbrzymim impetem.
"Secret Of The Runes" jest albumem koncepcyjnym. Ponoć z pomocą muzyki opisujesz tu dziewięć mitycznych światów...
Dziewięć mitycznych światów, do których bramy znajdują się w koronie drzewa Yggrasil. Drzewo to jest zasadniczym elementem mitologii nordyckiej. Nie możliwym było opowiedzenie tej historii z pomocą jednego tylko utworu, tak więc zdecydowałem, że każdej z mitycznych krain poświęcona będzie dokładnie jedna kompozycja. Oprócz dziewięciu związanych z Yggrasil numerów, album zawiera prolog i epilog. Prologiem jest utwór "Ginnungagap", i opisuje on narodziny świata, które bezpośrednio związane są z losem zabitego przez bogów olbrzyma Ymera. Z jego krwi stworzono morza, natomiast ciało zostało zamienione w Ziemię. Epilog - to utwór tytułowy, który jednocześnie stanowi kwintesencję całego konceptu. Traktuje on o wędrówce Odyna, który odbył astralną podróż po dziewięciu światach, do których wrota znajdowały się właśnie w koronie Yggrasil. Z podróży tej przywiózł dziewięć runicznych pieśni, z których każda zawiera zaszryfowaną mądrość runów.
Gdzie dokonaliście nagrania?
Z tym zagadnieniem wiąże się cała opowieść. Mianowicie by muzyka Therion była odbierana we właściwy sposób, tzn. by nie zubożył jej proces produkcyjny, musi być rejestrowana na sześćdziesięciu czterech ścieżkach. Nie ma zbyt wielu studiów nagrań, w których możesz dokonać takiej właśnie rejestracji. Z kolei studia, dysponujące takim sprzętem składają się z reguły z niewielkich pomieszczeń, w których niemożliwością jest pomieścić całą orkiestrę. Inny problem polegał na tym, że albumu, którego tematem jest mitologia nordycka nie możesz nagrać w niemieckim, nowoczesnym mieście. Jedynym wyjściem jest nagranie w kraju bezpośrednio związanym z tematyką albumu. Dlatego nagrywaliśmy w Szwecji. Ponadto część utworów śpiewana jest w języku szwedzkim, więc i tu narodowość muzyków odgrywała znaczącą rolę. Problem polegał na tym, że w całej Szwecji nie ma studia, które odpowiadałoby naszym wymaganiom. Zdecydowaliśmy więc wybudować takie studio własnym sumptem. Wydawało się nam, że jesteśmy w stanie dokonać tego w nie więcej niż dwa miesiące. Jednak rzeczywistość nieco nas przerosła i budowa studia zajęła nam ponad pół roku. Pomieszczenie to musiało być bardzo precyzyjnie zaplanowane i wykonane, w którym to celu sprowadziliśmy specjalistów z Finlandii. Na przestrzeni stu sześćdziesięciu metrów kwadratowych powstała budowla, która w niedługim czasie przekształcić się miała w profesjonalne, sześćdziesięcioczterościeżkowe studio nagrań. Musieliśmy wybudować pomieszczenie w pomieszczeniu. Łącznie z drugą podłogą. To troszkę tak, jak gdybyś do wnętrza pudełka wpakował jego własną, zmniejszoną kopię. A uwierz mi, niełatwo jest tego dokonać. Największym problemem jest fakt, iż wszystkie kąty muszą posiadać dokładnie taką samą miarę. Koszmar!
Wspomniałeś, że członkowie chóru biorącego udział w nagraniu "Secret..." są Szwedami.
Tak, zarówno członkowie chóru jak i orkiestry pochodzą ze Szwecji. Jeśli chodzi o orkiestrę, musisz wiedzieć, że nie posiadaliśmy dyrygenta, tak więc obowiązek ten spadł na moje barki.
Jak znalazłeś odpowiednich muzyków?
Była dziewczyna naszego gitarzysty jest skrzypaczką w filharmonii. Z orkiestrą o tyle nie ma problemu, że jeśli znasz jednego jej członka, to tak jak gdybyś znał ich wszystkich. W nagraniu albumu, łącznie wzięło udział trzydziestu muzyków. Jednak niektórzy z nich grają na więcej niż jednym instrumencie. A skoro już zahaczyliśmy o instrumenty, musisz wiedzieć, iż niektóre z nich to naprawdę rzadkie egzemplarze. Jednym z nich jest fagot, który kosztuje około, który kosztuje około 20 tysięcy euro. Jest on bardzo rzadką rzeczą, i nie wiele filharmonii może poszczycić się jego posiadaniem. W każdym razie udało nam się go wypożyczyć. Wykorzystaliśmy również Tubę Wagnera. Jest to instrument, który skonstruowano specjalnie dla potrzeb opery "Der Ring Des Niebelungen". Jedynym człowiekiem, który użył tego instrumentu po śmierci Wagnera był Ryszard Strauss. Tak więc tubę, poza Niebelungami usłyszeć możemy jedynie w kilku utworach Straussa. Oczywiście domyślasz się, że instrument ten jest rzeczą bardzo kosztowną, i używaną raz na kilka lat. Wypożyczyliśmy go z Royal Opera House. Niektórzy z "moich" muzyków na co dzień grają właśnie w Royal Opera, więc nie było z tym specjalnych problemów. Poza fagotem i tubą wykorzystaliśmy również kilka bardzo rzadkich fletów. Co prawda instrumenty te nie stanowią takiego rarytasu jak dwa wymienione przeze mnie poprzednio, ale również do najpospolitszych nie należą.
Wygląda na to, że nagrałeś bardzo kosztowny album!
Tak, produkcja " Secret Of The Runes" pochłonęła około pięćdziesiąt tysięcy euro. Ale jak do tej pory Therion nie ma problemów ze sprzedażą albumów, więc Nuclear Blast mógł pozwolić sobie na ryzyko inwestycji. Ponadto tyle właśnie było potrzeba, by stworzyć album. Mieliśmy dwa wyjścia - albo zapłacić, albo nie nagrywać wcale. Jeśli chodzi o muzykę, nie uznaję kompromisów. Wydaje mi się, że jest to jeden z powodów, dla których Therion jest tak szanowany. Wszyscy dokładnie zdają sobie sprawę z tego, że w naszą twórczość wkładamy wszystko. Zarówno jeśli chodzi o umiejętności i zaangażowanie jak i pieniądze. Wiem, iż dla wielu zespołów pięćdziesięciotysięczny budżet stanowiłby sporą pokusę, ale ja nie potrafię oszukiwać muzyki. Nawet, jeśli miałbym część kosztów pokryć z własnej kieszeni. Zresztą tak stało się w przypadku budowy studia. Choć z drugiej strony, była to pewnego rodzaju inwestycja, gdyż możliwe, iż wyprodukujemy tam jeszcze kilka innych zespołów.
"Secret" nagrany został w tym samym składzie co poprzedni album. Wygląda na to, że wreszcie znalazłeś właściwych muzyków.
O tak. Aczkolwiek pochodzą oni z różnych środowisk. Poprzednio Therion tworzyli ludzie, których znałem zanim zaprosiłem ich do współpracy. Nie zawsze jest to dobre rozwiązanie. To, że dobrze ci się z kimś pije, nie oznacza, że równie dobrze będzie się wam współpracować. Tym razem angażowałem ludzi ze względu na ich umiejętności. Przyjaźń była czymś, co zrodziło się niejako przy okazji. Życie pokazało, że była to właściwa kolejność, gdyż w chwili obecnej jestem z mojego zespołu w stu procentach zadowolony. Zarówno pod względem muzycznym jak i personalnym. Naprawdę świetnie się zgraliśmy, co wydaje mi się usłyszeć możesz na "Secret..". Słychać, że ludzie ci czują się w Therion jak u siebie. Teraz stanowimy prawdziwy zespół. Mówię prawdziwy, gdyż na "Deggial" materiał napisałem w stu procentach sam, natomiast oni mniej więcej wiernie odegrali to, o co ich poprosiłem. Natomiast jeśli chodzi o "Runy", wiedziałem już, że mogę tym ludziom całkowicie zaufać. Oznacza to, że w wielu wypadkach dostali oni "wolną rękę". Na przykład jeśli chodzi o solówki, wskazałem tylko miejsca, w których chciałem by się one znalazły, natomiast ich kształt należy do Kristiana. Podobnie jeśli chodzi o perkusję. Powiedziałbym, że Sami miał tu dziewięćdziesięcioprocentową swobodę. Doskonale zdaję sobie sprawę, że facet ten ma dobry gust i niesamowite umiejętności, więc mogłem mu spokojnie pozwolić mu na własną interpretację mojego pomysłu. Partie bębnów nagrane zostały bez mojej obecności w studio.
Czy również współuczestniczyli oni w pisaniu materiału?
Jedynie Kristian. Pierwszy utwór jest naszym wspólnym dziełem. Właściwie to on napisał ten kawałek, tyle, że zrobił to pod kątem gitary. Ja dopisałem doń chór i partie orkiestry. Ale pisząc cały czas miałem na uwadze, by zachować jego motyw. Co prawda musiałem skorygować pewne sprawy, chodzi o to, że Kristian za bardzo myśli jak gitarzysta, a za mało jak kompozytor. Po prostu zostałem zmuszony do wycięcia pewnych fragmentów, gdyż inaczej kawałek ten wyglądałby jak dziesięciominutowa gitarowa solówka.
Właśnie miałem zapytać, czy czujesz się bardziej kompozytorem czy gitarzystą.
Zdecydowanie kompozytorem! W chwili obecnej gitara to jedynie hobby. Przestałem ćwiczyć grę na tym instrumencie dobrych sześć lat temu. Czasem nawet nie przynoszę jej do studia prze kilka miesięcy!
Zastanawiałem się , czy obserwujesz inne zespoły, których twórczość odnosi się do muzyki klasycznej. Miałbym tu na myśli formacje takie jak Lacrimosa czy Apocaliptyca.
Bardzo szanuję te zespoły. Szczególnie podbają mi się ostatnie dokonania Lacrimosa. Ale oni grają w zupełnie innym stylu niż Therion. Lacrimosa wywodzi się ze sceny gotyckiej, podczas gdy my w swoich wczesnych latach wykonywaliśmy muzykę nieco bardziej brutalną. Jeśli chodzi o klasykę, moje inspiracje sięgają twórców takich jak Wagner, podczas gdy Tilo skłania się bardziej ku tradycjom Bethovenowskim. Myślę, że nasze zespoły wspaniale się uzupełniają. Zresztą Tilo Wolff zaczął zabawiać klasyką mniej więcej w tym samym czsie co my, tak więc rozwijamy się praktycznie równolegle.
Czytałem, że twoim ulubionym kompozytorem jest Igor Stawiński.
Jeśli chodzi o muzykę klasyczną. Natomiast co do opery - zdecydowanie Wagner.
Czy zmieniłeś zdanie jeśli chodzi o koncerty z orkiestrą?
Nie chodzi tu o moją opinię, a o pieniądze. Jeśli tylko ludzie mogliby pozwolić sobie, by za bilet na koncert Therion płacić około stu dolarów, zapewne wszystkie nasze koncerty odbywałyby się przy współudziale orkiestry. Przyznam, że szczerze wkurzają mnie takie pytania. To ze względu, iż przypominam sobie, że pieniądze mogą ograniczać sztukę. Jeśli sprzedawalibyśmy płyty w milionach egzemplarzy, nie byłoby problemu, żaden koncert nie odbyłby się bez udziału orkiestry. Ale musisz mieć na uwadze fakt, że niektórzy muzycy, obsługują więcej niż jeden instrument, tak więc w rzeczywistości, na żywo musiałaby to być o wiele liczniejsza ekipa niż ta, która brała udział w nagraniu płyty. Co oznacza około pięćdziesięcioosobową orkiestrę. I ich gaża nie stanowi tu największego problemu. Ludzie ci potrzebowaliby odpowiedniej ilości czasu na próby, to również kosztuje, tak więc płacisz im dajmy na to dwutygodniową gażę, która nie zwraca ci się z biletów. Ponadto nie zapominajmy o transporcie. Potrzeba byłoby ze trzech double deckerów, do tego hotele, wyżywienie... Wszystko razem to niebotyczne sumy. Natomiast nie zamierzamy rezygnować z chóru. Ale to sześć osób zamiast pięćdziesięciu.
Będą to ci sami Szwedzi, których słyszymy na płycie?
Tak. Co prawda jest wśród nich dwójka Finów, ale umieją mówić po szwedzku, więc z porozumieniem się nie będzie problemów. Jak już mówiłem, teksty pisane są w większości w języku szwedzkim, więc muszą to być Szwedzi. Aczkolwiek jest jeden utwór, którego liryk napisany jest w języku niemieckim. Niemiecki jest językiem bardzo ważnym dla oper, ponadto germańska mitologia w pewnych momentach zazębia się z nordycką i tak na przykład Odyn w pra-chrześcijańskich Niemczech nosił imię Wotana. Musieliśmy uszanować te koneksje, i stąd utwór w ojczystym języku Wagnera. Generalnie na albumie znajduje się jeden utwór w języku niemieckim, trzy i pół w szwedzkim, reszta śpiewana jest po angielsku.
Od kilku lat współpracujesz z muzykami na co dzień zajmującymi się klasyką. Czego nauczyła cię ta współpraca?
Bardzo wielu rzeczy! W momencie, którym pisałem materiał na "Theli" nie miałem żadnego pojęcia na temat pracy z orkiestrą czy chórem. Miałem co prawda dość jasną wizję tego albumu, tzn. słyszałem go w głowie, ale nie bardzo wiedziałem jak wiedzę tę przekazać innym. Stworzyłem komputerowo szkic muzyczny całego materiału, a następnie spisałem partykuły. Oczywiście, okazały się one nie możliwe do zagrania. Skończyło się na wynajęciu człowieka wyspecjalizowanego w produkcji muzyki klasycznej, z pomocą którego pokonałem pierwsze przeszkody. W każdym razie musiałem przearanzować praktycznie cały materiał. Z "Vovin' było już lepiej. Aczkolwiek również korzystałem z niewielkiej pomocy mego poprzedniego współpracownika. Wraz z "Deggial", dziewięćdziesiąt dziewięć procent nut zostało spisanych jak należy. Przy "Secret.." partytury liczą sobie ok. sześciuset stron, na które tylko jedna nadawała się do niewielkiej korekty. Ponadto cały czas poszerzamy instrumentarium, co również wymaga nauki i ćwiczeń, gdyż "fizyczne" brzmienie każdego instrumentu różni się od "teoretycznego". Niektóre instrumenty transponują skalę, tzn. grasz co innego niż masz napisane na papierze. Tak więc przed każdym użyciem nowego instrumentu muszę zapoznać się z jego "pracą". Za każdym razem czytam stosy literautry, na temat tego, jak powinno się "pisać" dany instrument. Zbierając do kupy - to ciężka, ale bardzo fascynująca praca.
Obserwując twoje dokonania, dość mocno "rzucają się w uszy" zmiany, które dotknęły stylu prezentowanej przez ciebie muzyki...
Rzeczywiście Therion zmienia się praktycznie z albumu na album, jednakże są rzeczy, które pozostają na stałe. Konkretnie chodzi o koncepcję mojej muzyki. To zawsze była i będzie mieszanka metalu, progrocka i muzyki klasycznej. Zmienia się jedynie brzmienie.. Na "Secret Of The Runes" możesz znaleźć dość sporo odniesień do folkloru oraz do wczesnego baroku. Ponadto o wiele bardziej skomplikowane są partie chóru. Np. jednocześnie śpiewane są trzy różne frazy, dodatkowo różniące się tekstem. Jednakże nie jest to zmiana stylu, a raczej formy. Zaczynaliśmy jako zespół typowo metalowy, i nie mamy zamiaru rezygnować z naszych korzeni.
Co z koncertami?
W najbliższym czasie wybieramy się do Ameryki Południowej na trzytygodniowe tournee. W chwili obecnej trwają intensywne próby. Odwiedzimy min. Argentynę, Kolumbię, Brazylię, Boliwię i Chile. Potem cztery występy w Meksyku i powrót do Europy. Zimą odwiedzimy również Polskę. Zagramy u was trzy koncerty. Jest to pewnego rodzaju prezent dla Polskiej publiczności, gdyż podczas europejskiej trasy promującej :Secret..." w krajach wielkości Polski dajemy jeden, maksimum dwa koncerty. Chodzi o to, że trasa po Ameryce będzie przeżyciem bardzo męczącym, to ze względu na fakt, iż praktycznie nie zabieramy ze sobą ekipy. Oznacza to min. iż sami będziemy robić za tragarzy. Ponadto codzienne podróże samolotem... Tak więc z pewnością wrócimy wykończeni. Jednakże za każdym razem gdy gościliśmy w waszym kraju przyjmowano nas naprawdę wspaniale. Stąd te "bonusowe" daty. Jeśli chodzi o newsy, powstało video do jednego z utworów, ale nie będę opowiadał ci scenariusza, gdyż mogłoby to zepsuć zabawę przy oglądaniu materiału. Tym czasem naprawdę nie mogę doczekać się momentu, w którym znów zagram przed polską publiką! Wpadnijcie na koncert, a na pewno was nie zawiedziemy!
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Michał Krzywda
Metal Hammer 11/2001
-