Users Online
Guests Online: 2

Members Online: 0

Total Members: 273
Newest Member: logomines
Login
Username

Password



Not a member yet?
Click here to register.

Forgotten your password?
Request a new one here.
Last Fm
Relacja z Poznania 1998 Posted by Thor on August 21 2007

Relacja: Moonspell, Therion, Darkside
Poznań "Eskulap" 5.11.1998

 

Wszystko zaczęło się w chwili, gdy dostałem list z wywiadem od Chrisa Johnssona z Therion. Pisał tam, że zagrają w Poznaniu razem z Moonspellem. Moonspell i Therion to moje dwie ulubione kapele (choć znam je z nowszych dokonań - Moonspell od "Wolfheart", Therion od "Lepaca Kliffoth"). Ale jakoś nie przeżywałem orgazmów na myśl o tym koncercie.

Bilet kupiłem coś koło 24 września i o koncercie zapomniałem. Przypomniałem sobie może tydzień przed i z przerażeniem zauważyłem, że wybieram się tam sam. No, ale co robić...

Eskulap... Przed wejściem tłumy metalowców, plus kilku "normalnych" ludzi. Wielu metali w długich płaszczach (często skórzanych) - nowa moda? :) Panowie bramkarze - typowe dyskuty, ale większość imprez w Polsce to imprezy dyskuckie, więc należy im wybaczyć :). Jeszcze tylko świecący w ultrafiolecie stempel na przedramieniu i wnikam w małe metalowe piekiełko.

W środku... kolejka. Do szatni. Strasznie długa, więc ruszam na mały obchód klubu. O koszulki! CO?! Za 50zł? Chyba ich porypało... Wchodzę do sali, gdzię będą grały kapele. Wpadam na Pyrę z ekipą (hi Pyra! ;). Wychodzę i widzę, że kolejka jest dwa razy dłuższa. Nerwowo sciskam w ręku kurtkę i myślę, co by tu zrobić.

Nagle słyszę dźwięki intra. Wpadam do głównej sali (tak to będę nazywał) i widzę na scenie Darkside. Ludzi niezbyt jeszcze dużo, więc stoję dość blisko sceny. Słyszę zdziwione głosy "Co się stało, że zaczynają punkualnie?" :). Darkside... nie znam kapeli, ale gdy słyszę co grają, raczej wymiękam i ruszam jednak stać w tej gównianej kolejce z kurtką. Po drodzę dostaję jeszcze dwie kurtki do oddania - zawsze byłem uczynny :). Wracam do sali głównej i słucham sobie spokojnie dalej Darkside. Grają jakieś thrashowe/blackowe cuś. Wokalista/gitarzysa łysy (wow! jakaś odmiana!) drze się typowo blackowo, gra nawet nawet. Basista o wyglądzie szalonego rzeźnika macha głową. Keyboardzista (którego zresztą raczej nie słychać, a w jednym utworze miałem dziwne wrażenie, że dogrywa talerze i inne takie... perkusista nie wyciągał? :) także nerwowo macha głową. Ogólnie kaszana. Na koniec perkusista rzuca pałeczki i następuje przerwa. Część wchodzi, cześć wychodzi. Ja zostaję.

W przerwach lecą jakieś kawałki metalowe z taśmy. Choć z przerwy na przerwę coraz leżejsze... Na scenę wchodzi znów gitarzysta/wokalista Darkside. Bis? Nie... Ustawianie sprzętu dla Theriona. Od razu można zauważyć gitarkę Chrisa (w odróżnieniu od reszty metalowego świata to Gibson Les Paul... chociaż Ricardo z Moonspell też grał chyba na czymś Gibsono-podobnym). Trzy mikrofony dla chórków. Mikrofony ustawia bardzo śmieszny pan - w wieku zdawałoby się poważnym, a zaczyna opowiadać dowcipy, oczywiście po angielsku. Ludzie są trochę zdziwieni.

Interko... i Therion! Ach! Tłum szaleje. Wszyscy skaczą i szaleją. Momentalnie robi się tak duszno, że można wymięknąć. Therion grał bardzo miło, chórki były zajebiste. Trzy panienki... ale jakie! To trzeba było zobaczyć. Jedynym mankamentem był brak drugiego wokalisty - na "Theli" był to Piotr Wawrzeniuk (perkusista), tu śpiewała jedna z chórzystek i brzmiało to zupełnie inaczej. Ale zabawa na fest. Myślę sobie, żeby chwilę odetchnąć, ale nie ma czasu. "The world will burn by Soraths flame"!!! Yes, yes, yes! Głos mam już zdarty i charczę sobie razem z Chrisem. Ludzie świetnie się bawią, chociaż nie było pogo, raczej grupowe podskoki w rytmie Heimat-melodien (trochę to tak wyglądało :). Super.

Znowu przerwa. Wychodzę na zewnątrz i ze zdziwieniem widzę kupę ludzi. A w środku było przecież miejsce. Widze nawet kilka osób zbierających się do wyjścia... Wracam do sali głównej. Z głośników leci... disco-rock z lat '70-'80. Totalne zdziwienie i nawet gwizdy (chociaż dość niemrawe :).

Dym... i znów intro (chociaż nie wiem jakie...). Pojawia się cień... AAAAaaaaa!! Piski, krzyki. Znowu szał. Kochani, to Moonspell! Gdy można już coś zobaczyć, pojawia się Fernando w sutannie. Z tego co pamiętam (a pamiętam mało - takie to było przeżycie), śpiewa "Let the children cum to me...". Matko! Brzmi to jak "Wolfheart", a nie jak "Pecado". Ostro i blackowo (czy to naleciałości z Daemonarch?). Już zacząłem się martwić, że będzie przeważał materiał z "Pecado", ale usłyszałem (wiem, że coś tam jeszcze w międzyczasie było...) "Ruin & Misery" i umarłem. Później "Herr Spiegelmann", "Opium" (oczywiście), "...of dream and drama", "Mephisto", "2econd skin", "deKadance", "Vampiria" (dedykowana wszystkim polskim wampirom i wampirzycom) oraz nieodłączny "Alma Mater", którego już chyba tradycyjnie domagała się publika od samego początku. Fernando zapowiedział "Alma Mater" jako utwór poświęcony polskim fanom. Wokalista przebierał się niemalże do każdego utworu. Używał także wielu gadżetów - jak na przykład wielkich dmuchanych kul ziemskich, które latały wśród publiczności, a później jedna z nich doznała ostrego gwałtu ze strony Fernando. Ogólnie wszystko brzmiało bardzo ostro - ale tak właśnie Moonspell gra na koncertach (vide "2nd skin"). Po "Alma Mater" nie mam już siły i dusząc się (straszna duchota i GORĄC!!) wymykam się w stronę wyjścia. Dopiero tam na zewnątrz, czując jak ziemia wibruje w rytm Moonspella, doświadczam uczucia spełnienia i kosmicznego orgazmu.

Kochani... WIĘCEJ TAKICH KONCERTÓW. Koniec kropka.

autor: szalony KaPelusznik
Comments
No Comments have been Posted.
Post Comment
Please Login to Post a Comment.