Za sukcesem Theriona stoją oczywiście członkowie zespołu    na czele z Chrisem, ale także wielu innych ludzi, których można nazwać "cichymi    bohaterami". Jednym z nich jest Ivo Elezovic, były webmaster oficjalnej    strony, o którymi, o zgrozo, większość młodych fanów nie wie, a wielu starych    o nim zapomniało. By zapobiec zapomnieniu człowieka, który przez lata dostarczał    światu informacji o zespole i który poświęcił masę swojego czasu na promowanie    zespołu, pewnej nocy siedząc sobie z browarkiem w łapie, postanowiłem coś z    tym zrobić. Nie można pozwolić aby pamięć o takich ludziach, którzy też przecież są częścią historii Theriona, zaginęła! Tym bardziej, że - jeżeli chodzi o Ivo - to dzięki niemu przecież możecie odwiedzać tę stronę!
|  "Stary" Ivo | 
Tym, którzy Cię nie znają, powiedz coś o sobie, a    dla tych, którzy Cie pamiętają, powiedz coś o tym co porabiasz obecnie?
   
   Witam wszystkich na świetnej stronce Thora, jestem zaszczycony,    że chce wam się o mnie czytać. Nazywam się Ivo Elezovic, mam 28 lat, zatrudniony,    żonaty, i generalnie spokojny. Ci, którzy nigdy o mnie nie słyszeli mogą pytać    "kim u licha jest ten facet i skąd Thor go wytrzasnął?". Poprawna    odpowiedź brzmi tak: "jest byłym webmasterem Theriona, a Thor wytrzasnął    go będąc w stanie upojenia alkoholowego spowodowanym wypiciem jednego piwa za    dużo w czasie dobrej nocy spędzonej poza domem". Jeśli będziecie kontynuować    czytanie, napotkacie (na szczęście) więcej rzeczy o Therionie, ich stronie i    nostalgicznym wspomnieniu "tamtych wczesnych dni" niż o mnie. W każdym    bądź razie, Thor powiedział abym się przedstawił, więc już to czynię. 
   Mieszkam w Zagrzebiu, w Chorwacji, którą powinniście czasem odwiedzić, ilekroć    będziecie jechać nad Adriatyk. Tu jest przepięknie, uwierzcie mi. To co lubię    i to czym się zajmuję jest karmicznie powiązane, jako iż te rzeczy związane    są niesamowitową ilością "komputerowania", używania klawiatury, administrowania    i znowu "komputerowania" (tak, "komputerowanie" jest dobrym    słowem na opisanie 14 godzin dziennie przed monitorem). Przyjemna, dobra zabawa,    uwierzcie. Wierzcie też lub nie, ale nadal formalnie jestem studentem - nigdy    nie ukończyłem uniwerku, a wieczne studiowanie jest źródłem dobrej zabawy zarówno    dla mnie jak i dla moich rówieśników (którzy podzielają moje zainteresowanie    w byciu wiecznym studentem). Gdybym był politykiem, założyłbym partię mającą    motto: "Od uniwersytetu do emerytury", pomijając wszystkie elementy    pomiędzy, takie jak chociażby praca. W każdym bądź razie jestem zatrudniony    w mojej własnej firmie, która ma do czynienia głównie z publikowaniem jakichś    nudnych rzeczy jak podręczniki szkolne, i książek o zagadnieniach matematycznych    i fizycznych - możecie sobie wyobraznić? Nie jest to jednak moja prawdziwa robota,    jako iż moim zadaniem jest zajmowanie się komputerami, sieciami, kabelkami,    tajemnicami komend i okazjonalnie bawieniem się śrubokrętem i obsługą wiertarki.
   Moje muzyczne zainteresowania są bardzo zróżnicowane. Z jednej strony mamy zespoły    z mojej "młodości", jak ten zaczynający się na T i której nazwy nie    mogę sobie przypomnieć. Z drugiej zaś strony jest obfitość wielu innych "rzeczy"    (tak to ujmę z braku lepszego słowa), zespołów które grają niesamowicie ciekawie,    i takich rzeczy jak na przykłąd soundtracki. Możecie zapytać jak można słuchać    ścieżej dźwiękowych - jeżeli wykluczy się z ich grona te robione na potrzeby    hollywodzkich filmów, możecie znaleźć wielu utalentowanych muzyków, kompozytorów,    którzy piszą muzykę dla niezależnych filmów, gier, nawet seriali telewizyjnych,    którzy tworzą coś czego możecie słuchać przez LATA, tak jak i ja. Lubię to.    Sluchaliście kiedyś, tak na poważnie, ścieżek dźwiękowych do gier na Commodore    64? Nazywa się to melodiami chipowymi, poszukajcie w Googlach.
   Gdy nie siedzę przed komputerem, relaksuję się przy grach role-playing. Moją    ulubioną jest "Alternity" i nawet piszę drugą książkę o systemie RPG,    który już popadł w zapomnienie. Niektorzy nigdy się nie poddają, no nie? Albo    nigdy nie przestają być graczami (śmiech).
Jak to się stało, że zacząłeś pracę nad oficjalną    stroną Theriona?
   
   By na to odpowiedzieć, muszę wyjaśnić jak w ogóle zetknąłem    się z Therionem. To było lato 1996 gdy to mój przyjaciel dał mi kasetę, na której    nagrany był Theli. Jakość nagrania była kiepska, wcześniej było na niej jakieś    dance/techno, dość wówczas popularne, i cały ten bas był nadal słyszalny mimo    nagranego na kasecie albumu Theli. W każdym bądź razie zakochałem się w tym    albumie, nigdy wcześniej nie słyszałem czegoś takiego. W sumie to słuchałem    trochę już przestarzałego i nie nadzwyczajnego trashu i kapel heavymetalowych    takich jak Ironi, Anthrax czy Metallica. Później - dzięki pomocy Fortuny - dorwałem    resztę dyskografii Theriona, i się uzależniłem od tego zespołu. "Czy to    po egipsku? Co to za dziwaki?" - taka była moja pierwsza reakcja kiedy    zobaczyłem teksty. Ogarnęła mnie niesamowita ciekawość. 
   Historia ze stronką ma swój początek w 97 roku, kiedy rozpracowywałem teksty    Theriona. Byłem coraz bardziej i bardziej zaciekawiony tym "co do jasnej    cholery oni śpiewają", więc zacząłem poszukiwania. Fakt, że Therion używał    mieszanki łacińskiego, egipskiego, hebrajskiego, akadyjskiego, enochiańskiego    i innych tajemnych języków wcale nie był pomocny w czasach gdy nie było jeszcze    Google. Zresztą możecie sobie to chyba łatwo wyobrazić. Odwiedzałem okoliczne    biblioteki, przeszukiwałem internetowe słowniki, i robiłem co tylko mogłem aby    znaleźć jakiś punkt zaczepienia. Przez cały ten czas wsłuchiwałem się w piękno    muzyki Theriona. Prawdziwie trudnym orzechem do zgryzienia był tekst do "Siren    of The Woods". Spędziłem chyba rok tłumacząc go, używając niesamowicie    ograniczonych zasobów i korzystając ze słownika holendersko-akadyjskiego. Ten    kawałek do dzisiaj pozostaje moim ulubionym kawałkiem Theriona. Wracając jednakże    do tematu. W owym okresie poznałem Daniela, gościa z Polski, który miał swoją    własną stronkę i robił mniej więcej to samo co i ja. Podczas gdy ja skupiałem    się tylko na tłumaczeniach, on poszedł dalej i parał się tłumaczeniem znaczeń    różnakich fraz i słów, które dla zwykłego słuchacza nie miały najmniejszego    sensu. Kim jest Lilith? Co to jest Theli? Nawiązaliśmy kontakt i zostawił zarządzanie    stroną mnie, podczas gdy on rzucił się w wir tłumaczeń (i tak raczej słabo znał    html). Miałem wtedy własną stronkę, Megatherion Website (która miała wszystkie    podstawowe informacje - dyskografię, galerie, itd), którą przemianowałem na    Therion Intelligence Page. Zawierała już różne tłumaczenia, zarówno moje jak    i Daniela. Po jakimś czasie nastąpił w jego rodzinie kryzys. Z tego co słyszałem,    jego brat miał potworny wypadek samochodowy i Daniel całkowicie wycofał się    z życia w sieci. Nigdy już się nie odezwał, więc mam nadzieję, że jeżeli to    czyta, skontaktuje się ze mną, nawet jeśli minęło już dziesięć lat. 
   W każdym bądź razie zostałem z dwoma stronami (moją i jego), więc połączyłem    je w jedno - Megatherion Intelligence Page. Był to punkt zwrotny, jako iż działo    się to około 97-98 roku, a w owym czasie istniały tylko dwie inne strony o Therionie    (które były dość duże i popularne), mianowicie strona rosyjska (Russian Therion    Website) i Displacer's Page. Powoli jednak umierały. Przypuszczam, że ich webmasterzy    zajęli się czymś innym, nigdy za bardzo nie byliśmy w kontakcie. 
   Teraz, jak sądzę, muszę powiedzieć coś o tym, jak to wszystko wyglądało w owych    czasach. Therion w ogóle nie miał swojej strony, wszystko co mieli to kawałeczek,    ociupinka miejsca na stronie Nuclear Blast, właściwie to posiadali tylko dyskografię.    Chris był prawdopodobnie jedynym członkiem zespołu posiadającym adres e-mailowy,    ale skrywał go przed ludźmi i nikt nie mógł go dostać. Więc, aby się z nim jakoś    skontaktować - głównie po to aby pchnąć naprzód tłumaczenia, jako że w pewnym    momencie utknąłem i nie mogłem ruszyć z miejsca - wyciąłem numer, z którego    nawet dzisiaj nie jestem dumny. Całą dyskografię, każdą jedną piosenkę, umieściłem    w formacie mp3 w sieci. Musiałem założyć 20 kont na Geocities aby to zmieścić.    Jakość mp3 była kiepska, ale zrobiło się o nich głośno i sam Chris wkrótce się    o tym dowiedział, po czym wysłał mi list, w którym żądał usunięcia mp3. Oczywiście,    od razu usunąłem tę dyskografię w mp3, ale miałem już jego adres mailowy. 
   Po miesiącach korespondowania (i wielu listach chwalących nasze tłumaczenia),    sądzę że Chris pomyślał, iż strona robiła się zbyt popularna i zniszczyła tajemniczość    Theriona, jaką ten rozwijał poprzez używanie tych obcych i bardzo starych języków    w swoich tekstach. Zaproponował abym z M.I.P zrobił fanclub Theriona (i zachował    kontrolę oraz władzę nad rozrastającą się "pre-wikipedią" zawierającą    dzieła Theriona), podczas gdy on miał zatrudnić kogoś innego aby zrobił "odpowiednią"    stronę Theriona. Przystałem na to, ale na szczęście projekt nie wypalił i zapytałem,    czy to ja nie mógłbym zrobić strony o zespole (udowadniając, że ta która zmieniała    się w fun-club miała już setki tysięcy kliknięć rocznie i że mogłem temu podołać).    Zgodził się i tak rozpoczęło się życie Oficjalnej Strony Theriona. Tłumaczenia    zostały przeniesione do nowonarodzonego fanclubu, którym także ja zarządzałem,    i przed 2001 wszystko już było gotowe.
   
   Z jakimi problemami musiałeś się zmagać kiedy zarządzałeś    stroną?
Hah, byłem niezmordowany. Co rok zmieniałem wygląd strony.    Spędzałem miesiące polerując i zajmując się designem, tym samym ucząc się sztuki    zarządzania dużą stroną. Chciałem zbudować wielojęzyczną stronę, chciałem aby    każde najmniejsze słowo było przetłumaczone na 10 języków. Projekt nie wypalił,    niestety, ponieważ nie znalazłem aż tylu tłumaczy. Dzisiaj możecie zauważyć,    że istnieje strona francuska, polska, japońska, i każda z nich ma status strony    oficjalnej. Można więc rzec, że internet się coraz bardziej rozrasta i coraz    więcej fanów daje coś od siebie, i minimalna liczba ludzi, których chciałem    zebrać, po latach została osiągnięta.
   Były też inne problemy, głównie natury technicznej. Zawsze hostowałem stronę    na własnym serwerze/serwerach tu w Chorwacji, która jeśli chodzi o internet    nadal jest trochę zacofana. Rachunki były gigantyczne, połączenie wolne, ale    jakoś dawało się rady. Nie będę przynudzał tutaj o tych rzeczach (śmiech).
   
 
|  "Nowy" Ivo :) | 
Miałeś wolną rękę aby robić co chciałeś, czy Chris    w jakimś stopniu Cię kontrolował?
   
   Przeważnie miałem wolną rękę, za wyjątkiem tego co miało    być na stronie fanclubu. Tłumaczenia miały iść tylko tam i nie podlegało to    żadnej dyskusji - rozumiem jednak taką decyzję. W każdym bądź razie miałem możliwość    bycia w ciągłym kontakcie z Chrisem, więc to mnie zlecił zaprojektowanie i drukowanie    Bells of Doom. Szczerze mówiąc, nie byłem jakoś specjalnie kontrolowany. Społeczność    fanów się rozrastała, a ja próbowałem radzić sobie z tym najlepiej jak potrafiłem.    Chris to doceniał i pomagał jak tylko mógł swoją radą i przewodnictwem, był    więc bardziej właśnie przewodnikiem niż dyktatorem. Z tego co wiem, nie zmienił    się.
   
   Jakie był inne Twoje obowiązki, poza grzebaniem w skryptach?
 
Jednym z głównych zadań było segregowanie poczty. Chris    nigdy nie chciał upublicznić swojego adresu, z tych samych powodów dla których    nie możesz się skontaktować z członkami innych wielkich zespołów. Na stronie    zapraszałem ludzi z prasy chcących zrobić wywiad z Chrisem bezpośrednio do mnie,    a później zweryfikowawszy prośby, przekazywałem listy z pytaniami Chrisowi,    odsyłając prasie jego odpowiedzi. 
   Jednym z najtrudniejszych obowiązków było zarządzanie sklepem fanclubu. Codziennie    dostawałem podania o zapisanie do fanclubu, byłem zawalony zamówieniami płyt    i koszulek, no i to ja musiałem liczyć pieniądze, wysyłać paczki i pilnować    kasy. Nie miało to większego związku z byciem webmasterem więc mógł to być jeden    z powodów mojej rezygnacji. Później Chris przejął te obowiązki i to on (osobiście    i poprzez innych) zarządza teraz sklepem. 
   
   Dawno, dawno temu, było coś takiego jak lista mailingowa...
   
   A tak, mówisz o czasach przedforumowych. Było coś takiego,    a jako iż strona była dobra i odpowiednia, też musiała mieć swoją. Rozrosła    się do tysiąca członków, jeśli dobrze pamiętam, ale umarła śmiercią nagłą jak    tylko zaczęły się pojawiać pierwsze fora. Miło ją wspominam, jako źródło ciągłych    kłótni, nie tylko na tle muzycznym, nie tylko w związku z Therionem, ale również    z powodu ludzi hiszpańskojęzycznych, którzy pisali wszystko dużymi literami    (śmiech). Żadna siła nie mogła zmusić ludzi do przeczytania zasad, które    mówiły, że na liście obowiązywał tylko język angielski (śmiech).
Zrezygnowałeś z prowadzenia strony. Czemu?
Z wielu powodów, z których wiekszość nie miała nic wspólnego ze stroną lub zespołem. Jedynym powodem, mającym jakiś związek ze stroną, był nadmiar obowiązków związanych z fanclubem (handel, zapisy, itd). Zbytnio mnie naciskały. Głównym powodem był jednak osobisty kryzys w moim życiu prywatnym, studia kopały mnie w tyłek, rok po roku oblewałem egzaminy, była jeszcze sprawa mieszkania w zupełnie obcej okolicy po tym jak postanowiłem się uniezależnić i odejść od rodziców, i tego typu rzeczy. Czułem też, że zrobiłem już dosyć i że powinienem oddać paleczkę komyś innemu, komuś kto byłby taki jak ja kiedy zaczynałem całą tę zabawę - młody i entuzjastyczny. Założyłem Megatherion Page w 1997 roku i zwolniłem miejsce Olemu w 2004. Powiedziałbym, że zasłużyłem sobie na emeryturę (śmiech).
Patrząc wstecz, jakie były zalety prowadzenia strony? Co ci to dało?
Musisz zrozumieć, że nigdy nie dostałem ani grosza za moją pracę, ani o niego nie prosiłem. Zespół odwzajemniał się darmowymi wejściówkami na koncerty, możliwością słuchania nowych albumów gdy były jeszcze tylko wypalone na CD-Rkach, i tym, że nie musiałem płacić za przesyłkę takich fajnych rzeczy jak koszulki albo książki, które osobiście wysyłał mi Chris. I to było więcej niż wystarczająco, ale praca zabierała dużo czasu (bo lubiłem dłubać przy stronie i ciągle ją zmieniać) i nie mogłem sobie za nią kupić jedzenia. Teraz pozostaje jeszcze wieczny zaszczyt bycia rozpoznawanym jako "były webmaster Theriona" przez ludzi, którzy przychodzą na koncerty - budzi to we mnie miłe, trudne do zdefiniowania, uczucie. Jestem cholernie dumny z tego co zrobiłem w przeszłości i lat, które poświęciłem zarówno Therionowi jak i stronie. I zrobiłbym to raz jeszcze gdybym znowu miał 17 lat, ha! (nie sugeruję, że jest to robota dla dzieciaków i nie jest zbyt poważną pracą, ale wychodzi ze mnie cynizm "starego" człowieka, który najpierw zapytałby o zapłatę a potem pracował nad tym osiem godzin dziennie - wiesz, małżeństwo i reszta, podatki do płacenia).
|  Ivo z żoną Martiną | 
Nadal masz kontakt z członkami zespołu?
Obawiam się, że już nie taki jak kiedyś. Widuję się z    nimi co roku kiedy przybywają do Chorwacji albo w okolice; jednak będąc szczerym,    wycofałem się z Therionowego świata, do którego wpadam tylko czasami aby powiedzieć    "cześć" albo naprawić coś na serwerze jeśli ktoś ze stronki albo NTSMS    o to poprosi.
   
 
Nadal pomagasz Therionowi, na przykład dając miejsce na serwerze tej polskiej stronie. Zawsze mnie ciekawiło dlaczego ludzie bezinteresownie pomagają innym nie żądając za to profitów?
Będąc szczerym, nic mnie to nie kosztuje a i pomaganie innym sprawia, że dobrze się czuję. Twoja stronka była w niemałej potrzebie kiedy zaoferowałem Ci hosting. Podobnie było z Non Therion Society Members Society (Spłeczność nie-członków Therion Society). Pytanie powinno brzmieć - czemu miałbym nie pomóc skoro mogę to zrobić? Wiesz, jeśli chodzi o Theriona, nadal mam prawa do domen megatherion.com/org/net i płacę za nie z własnej kieszeni. Czemu? Bo jestem jedynym gościem na świecie, który ma @megatherion.com w adresie e-mailowym, dlatego (śmiech).
Jesteś z Chorwacji, więc mieszkasz nie tak daleko od Serbii i Kosowa. Jaka jest twoja opinia o deklaracji niepodległości wygłoszonej przez mieszkańców Kosowa?
Ooooo, polityczny, drażliwy temat! Jeśli jestem jedną rzeczą, to apolityczne. I ateistyczne. Jeśli jestem dwoma rzeczami, to apolityczne i ateistyczne. Jeśli... Ach, kocham Monthy Pythona. Wracając jednak do twojego pytania. Pytasz o bardzo w tym regionie delikatną kwestię, jako iż wielu ludzi tutaj zabito a wielu jeszcze umrze lub zostanie rannych. Ale, jak możesz wiedzieć, w 1991 Chorwacja zadeklarowała niepodległość odłączając się od Jugosławi, a teraz, 17 lat później, właściwie cała Jugosławia podzieliła się na kawałki. Powiedziałbym, że to dobra rzecz za wyjątkiem jednej rzeczy - gdyby wcześniej nie było sztucznych stanów utworzonych po drugiej wojnie światowej na Bałkanach. Nie można się spodziewać, że sztuczny twór polityczny przetrwa, więc jeśli Związek Radziecki się rozleciał, jak Jugosławia miałaby się nie rozsypać? I biorąc Związek Radziecki za przykład, zapytałbym, czy teraz jest im lepiej? Odpowiedz sobie sam.
Dziękuję za wywiad przyjacielu.
Nie, to ja dziękuję za zainteresowanie i życzę ci sukcesów w pracy nad stronką!
30 III 2008




on April 08 2008 22:57:50
on April 20 2009 09:04:26
on December 15 2010 12:15:36