Users Online
Guests Online: 1

Members Online: 0

Total Members: 273
Newest Member: logomines
Login
Username

Password



Not a member yet?
Click here to register.

Forgotten your password?
Request a new one here.
Last Fm
Articles Hierarchy
Articles Home » Ciekawostki » "Magia muzyki"
"Magia muzyki" Posted by Thor on August 13 2007

Therion - magia muzyki

Przy słuchaniu muzyki - zwłaszcza zagranicznej - większość z nas nie zwraca uwagi na teksty, lub przywiązuje do nich niewielką wagę. Ja akurat należę do osób, którym słowa nie są obojętne, dlatego niezwykle drażni mnie, gdy jedyną twórczą inspiracją muzyków są tematy banalne, a jest to problem niemal wszystkich współczesnych wykonawców (w szczególnie jaskrawy sposób zaznacza się to np. w Polsce). O skrajną irytację przyprawia mnie tzw. tematyka miłosna, która czyni z większości obecnie nagrywanych płyt (przynajmniej od strony merytorycznej) rodzaj harlekinopodobnych, łzawych historii romansowych w najgorszym wydaniu. Autorzy piosenek z niezwykłą zawziętością, niekiedy wręcz z uporem maniaka nadużywają zwrotów takich jak: love (wyraz nie schodzący z ust żadnego "szanującego się" wokalisty/-stki, w ekstremalnych przypadkach powtarzany nawet po kilkadziesiąt razy na jednym krążku), (sweet) baby, you are mine, I am yours, I miss/love you (ten szczególnie często rozbudowywany jest o okolicznik sposobu: "so much"), I want to be with you, forever together (lub na odwrót), etc... Motywy te nie są, o dziwo, powielane jedynie wśród "artystów" stawiających swoje pierwsze kroki w języku angielskim - bynajmniej: powstydzić się ich nie mogą nawet rdzenni Brytyjczycy (czy Amerykanie) z krwi i kości. Pomijając wszystko, po tych ostatnich można by się spodziewać bardziej ambitnego podejścia... W konsekwencji do niektórych, nawet naprawdę dobrych zespołów (mowa oczywiście o rockowych), tracę z czasem sentyment - bo jak słuchać melodii omijając słowa?
W dobie powszechnej komercjalizacji, w jakiej przyszło mi żyć, niewiele znam grup, które swoimi tekstami nie kaleczyłyby muzyki. Jeszcze mniej jest takich, w których treść dobrze współgra z tłem. Ale na świecie istnieje tylko jeden zespół, który wznosząc się na podniebne piedestały doskonałości, magią swej muzyki i potęgą przekazu odciska trwałe piętno na duszy słuchacza... Jest nim Therion.

Zanim przejdę do sedna mych rozważań, powinienem chyba przybliżyć nieco sam wizerunek i przedstawić krótko historię zespołu. Otóż, powstał on w 1987 roku (początkowo pod szyldem Blitzkrieg) z inicjatywy młodego Szweda, Christofera Johnssona. Dokonania Theriona z tego okresu ogólnie zaliczyć można do death metalu, jednak z płyty na płytę dźwięki przechodziły swoistą ewolucję w zupełnie inne sfery.
Rok 1993 to debiut nowego perkusisty (na dodatek Polaka), Piotra Wawrzeniuka. Według mnie, okres w którym nasz rodak grał w zespole to apogeum świetności tej formacji. Piotr okazał się doskonałym "pałkarzem" i wraz z Christoferem (grającym na gitarze) zrealizowali dwie najwspanialsze płyty: Lepaca Kliffoth oraz Theli. Pierwszy album był ukoronowaniem dotychczasowej twórczości zespołu. Bezlitosny dla perkusji, mistrzowsko improwizujący Wawrzeniuk; nieogładzony, prawdziwie metalowy "czad" gitary wspomagany piekielnym growlingiem Chrisa; wszechobecny pęd; nieskrępowana ekspresja. Obcując z tą płytą odnoszę wrażenie, jakbym stał na krawędzi eksplodującego wulkanu; zdaje się porażać nieograniczoną potęgą mrocznego majestatu. Takich albumów nie nagrywa się dwa razy w życiu...
A jednak! W niespełna rok po zrealizowaniu rewelacyjnej Lepaki, Therion wydał kolejne genialne dzieło, o którym już nawet nie można powiedzieć, że było godnym następcą poprzedniej płyty. Album ten bowiem zapoczątkował zupełnie nową erę. Christofer Johnsson wytyczył wówczas ścieżkę, którą jego zespół miał podążać po dziś dzień. Album Theli połączył metal z ... muzyką klasyczną! Teraz to zestawienie nie budzi wielkich kontrowersji, jednak w roku 1996 na podobny krok mógł się poważyć jedynie taki indywidualistyczny talent jak Johnsson (trzeba tu zaznaczyć, że Therion jest pionierem symfo-metalu). Po raz pierwszy zabrzmiał chór... Muzyka stała się niezwykle dostojna i wysublimowana, choć wciąż tkwiła w niej ta demoniczna "krnąbrność" z przeszłości. Fenomen Theli tkwi zarówno w każdej piosence z osobna, jak i w całej kompozycji, która układa się w harmonijną całość. Utwory takie jak To Mega Therion, Nightside of Eden czy Invocation of Naamah należą już do kultowych pozycji w świecie muzycznego podziemia.
Kiedy zdawało się, że poszukiwania twórcze Johnssona już się zakończyły, fanów Theriona czekała kolejna niespodzianka - Vovin. Brzmienie znacznie złagodniało, orkiestra symfoniczna i chóry wysunęły się na pierwszy plan, gitara i perkusja były jedynie tłem (od 1998 r. pałeczki przejął Szwed, Sami Karppinen). Z drugiej strony, nie zabrakło i ostrzejszych kawałków (niesamowicie szybkie Wine of Aluquah oraz Wild Hunt jako rodzynek z heavymetalowym wokalem).
Kolejnym fantastycznym albumem w dyskografii Theriona był wydany w 2000 r. Deggial. Klasyczne aranżacje zostały jeszcze bardziej rozbudowane i znowu wprowadzono kilka zmian. W odniesieniu do Vovina było tu więcej ciężkiego grania - motywy orkiestrowe częściej przeplatały się z gitarowymi solówkami. Deggial był po prostu mocniejszy, niejako bardziej złowieszczy. Określenie 'symphonic metal' w tym przypadku ponownie nabrało nowego znaczenia. Jako ciekawostkę można dodać, że na nagranie tej płyty Johnsson przeznaczył 115.000 DM i 3 miesiące pracy w studio...
Następcą Deggiala był Secret of the Runes. Podobnie jak poprzednik, zrealizowany został z wielkim rozmachem. W nagrywaniu brali udział zawodowi muzycy klasyczni i śpiewacy operowi, którzy wykreowali niepowtarzalną atmosferę sakralnego wręcz uniesienia. Pod względem poziomu technicznego (studyjnego) dopracowania, każdy kolejny album Theriona stał o parę szczebli wyżej od poprzedniego. Christofer, pragnąc "dopieścić" swoje dzieło pod każdym względem, zrezygnował nawet z montażu materiału we własnym, nowoczesnym studio i specjalnie wyjechał w tym celu do Finlandii.
W ubiegłym roku Therion wydał jeszcze "Live in Midgard" - zawierający dwa krążki koncertowe, na które składają się najpopularniejsze piosenki zespołu (zarówno stare, jak i nowe), zarejestrowane na trasach w Europie, Ameryce Południowej i Meksyku.
Nie wiadomo jeszcze, jaką niespodziankę przyniesie fanom grupy Johnssona rok 2004. O tym przekonamy się dopiero późną wiosną, kiedy światło dzienne ujrzą "Lemuria" i "Sirius B".

O Therionie słyszeli zapewne wszyscy entuzjaści "muzyki klimatycznej". Jest to zespół znany i ceniony na całym świecie przez koneserów tego gatunku. Większość fanów zafascynowana jest przede wszystkim ich muzyką, ale jak już wspominałem poprzednio (przynajmniej dla mnie) - same nuty to nie wszystko. Z tego samego założenia wychodzi lider zespołu, bo Therion nie byłby sobą bez swoich tekstów (choć i bez nich byłby wielki). Na początek zadajmy sobie pytanie: co jest tematyką wszystkich piosenek wychodzących spod ręki Szweda? Miłość? Dzięki Bogu, Johnsson nie upadł tak nisko, aby stać się kolejnym quasi-romantykiem raczącym swoich słuchaczy rzewnymi opowieściami o złamanym sercu...
Teksty Theriona są czymś więcej niż słowami, literowym zapisem myśli - kryją one w sobie tajemniczą, niezbadaną moc. Kiedy parę lat temu po raz pierwszy usłyszałem ich muzykę, nie mogłem wyjść z podziwu, gdyż do tamtej pory, żadne dźwięki nie wywarły na mnie tak ogromnego wrażenia. Zaintrygowany, sięgnąłem po teksty utworów i doznałem kolejnego zaskoczenia, ponieważ ..... nic nie rozumiałem! Aby czytelnik sobie tego opacznie nie tłumaczył, uznaję za stosowne małe wyjaśnienie, że - bez zbytniego samochwalstwa z mojej strony - ogólnie uważa się mnie za osobę raczej "rozgarniętą". Jestem przekonany, że nie tylko ja miałbym trudności z rozszyfrowaniem treści tych piosenek. Bo chyba nie każdy jest w stanie pochwalić się znajomością języka akkadyjskiego? Podejrzewam, że nawet niewielu słyszało o jego istnieniu. (tak na marginesie, nie jest to jakiś wielki powód do wstydu, ponieważ kiedy pisałem ów artykuł, nawet mój komputer o nim "nie wiedział", bo podkreślił wyraz na czerwono...). A jednak, jest to język jak najbardziej autentyczny i, co więcej, za jego pomocą spisana została cudowna ballada Siren of the Woods (ze wspomnianego już Theli).
Akkadyjski nie jest oczywiście podstawowym językiem używanym przez Therion - w zasadzie jest to perełka występująca tylko w tym konkret-nym utworze. Ale co znaczy perła wśród ... dia-mentów? Już wyjaśniam: Therion, zwykle śpie-wający w mowie Szekspira (czyt. dosłownie, bo na próżno by szukać niektórych słów we współ-czesnych słownikach) - równocześnie nie gardzi łaciną, starogreckim, egipskim, hebrajskim, arabskim, enochiańskim, a nawet indyjskim! (na no-wych albumach ma się pojawić z kolei m.in. mu-rzyński język plemienia Dogon).
Mowa wymarłych cywilizacji mocą sugestywnej muzyki cofa słuchacza o tysiąclecia, w świat starożytnych kultów, zwyczajów i rytuałów - w epoki daleko poprzedzające narodziny Jezusa z Nazaretu, Mojżesza i pojawienia się pierwszych przesłanek o Jahwe... Głęboko pod powierzchnią ziemi i na gwiezdnym firmamencie, w lasach i wysokich w górach, wewnątrz wulkanów i w morzach, mieszkali pierwotni Bogowie Sumerów i Egipcjan. Duchy ziemi, wody, powietrza i ognia panowały niepodzielnie nad światem. Zaczęły powstawać legendy o zjawach, mrocznych po-tworach, morskich bestiach czy smokach. Nad dawnym Nilem uczeni kapłani czytali znaki przy-szłości z lotu kruków i ruchu ciał niebieskich, w świątyniach czczono Święty Ogień...

Takich to doznań można doświadczyć oddając się czarowi tej zaklętej muzyki... Za każdym razem, kiedy słucham utworów takich jak Lepaca Kliffoth, Evocation of Vovin, Invocation of Naamah, Nightside of Eden, Wine of Aluquah, Draconian Trilogy, The Invincible, Asgard czy Via Nocturna, od stóp do głów przechodzi mnie dreszcz. Jest to zasługa dwóch osób: nieocenionego Christofera Johnssona i jego przyjaciela, wspólnie z którym układa teksty. Ten drugi to Thomas Karlsson, postać niezwykle enigmatyczna. Chciało by się rzec, człowiek-zagadka... Długo by o nim opowiadać (doczekałby się kolejnego artykułu), poprzestanę zatem jedynie na zdradzeniu, iż jest absolwentem Uniwersytetu Sztokholmskiego (wydział Historii Idei) i wydał już, notabene w dwóch językach, swoją pierwszą książkę, będącą wnikliwym opisem systemu UTHARK (ciekawe który z czytelników wie o co chodzi?). Trudno wyobrazić sobie Therion bez niego. Jedno jest pewne: mózg Thomasa mieści w sobie zapas szarych komórek paru geniuszy.
Muzyka Theriona, w połączeniu ze swoją nie-zgłębioną treścią potrafi całkowicie zawładnąć sercem i umysłem. Wystarczy zamknąć oczy, wsłuchać się w słowa i - niczym w kołyszącej łagodnie łodzi czasu - podryfować do Krainy Zapomnianych Bogów...
Płyta Secret of the Runes pod pewnymi względami jest wyjątkowa, bo w całości traktuje wyłącznie o tradycji Nordyckiej. Tym razem więc, przenosimy się w czasy nieco bliższe współczesnej rzeczywistości. Ten album koncepcyjny (jak się go zwykło nazywać) jest niejako ukłonem Christofera w stronę własnej kultury, hołdującym mitologii pradawnych Wikingów. Lud uważany przez katolików za barbarzyńskich pogan, stworzył mimo wszystko piękne sagi opisujące krwawe wojny Bogów i dzieje nieustraszonych wojowników-żeglarzy. Jedną z ciekawszych historii, a raczej głównym mitem skandynawskim jest legenda o Odynie. Płyta Theriona opowiada o podróży "Zeusa Północy" po dziewięciu krainach ukrytych w konarach Yggdrasil, drzewa-uniwersum, i jego zmagania przy poszukiwaniu sekretu run, czyli "tajemnicy tajemnic".
Jak widać, każdy wątek dotyczący Theriona prowadzi do ciekawych odkryć. Ze względu na ograniczenia objętościowe zostałem zmuszony streścić najciekawsze informacje do minimum, skupiając się jedynie na kwestiach najistotniejszych. Jeżeli udało mi się kogoś z Was zaciekawić twórczością Christofera, w Jego imieniu zapraszam wszystkich zainteresowanych na niedawno przebudowaną, oficjalną anglojęzyczną stronę Theriona: www.megatherion.com, na której znaleźć można wiele cennych informacji na temat zespołu oraz m.in. bogate archiwum "E-mail from Kliffoth", tworzone na bieżąco przez samego Johnssona. Natomiast od siebie, wszystkim moim rodakom-neofitom, szczególnie polecam stronę www.therion.metal.pl, zapewne najlepszy na świecie nieoficjalny serwis tego zespołu (!) - prowadzony rzetelnie i z pasją przez niejakiego Thora.

Zakończę słowami, które - kto wie - może do części z Was przemówią:
Follow the nightway and become one of us...

NERGAL
Rock4eveR (www.rock4ever.prv.pl) , #16

Comments
No Comments have been Posted.
Post Comment
Please Login to Post a Comment.