Users Online
Guests Online: 4

Members Online: 0

Total Members: 273
Newest Member: logomines
Login
Username

Password



Not a member yet?
Click here to register.

Forgotten your password?
Request a new one here.
Last Fm
Articles Hierarchy
Articles Home » Zespół » Sen
Sen Posted by Thor on August 26 2007
Znajdowałem się na balkonie, wewnątrz malutkiej kapliczki, obok mnie była moja mama i w pozycji kucającej spoglądaliśmy w dół. Na środku stała kobieta w czerni, za nią znajdował się ogromny witraż zajmujący całą ścianę. Wykonywała dłonią skierowaną ku ziemi sztywne ruchy, a na posadzce pojawiał się pentagram z ognia. Po jakimś czasie z pleców zaczęły jej wyrastać macki, długie, które zaczęły delikatnie falować. Zeszkoczyłem z balkonu i zacząłem uciekać - kobieta rzuciła się za mną w pogoń. Uciekałem przez strasznie wąskie korytarze zbudowane z cegieł, ledwo się w ich mieściłem, bałem się... Wtedy dobiegłem do drzwi... mojej łazienki, otwarłem je i... Tu przerwę i dodam, że wtedy jeszcze nie miałem świadomości swojego snu, był to po prostu normalny sen. Otwarłem je i za nimi pojawiła się ceglana ściana z dziurą, przez którą mogłem się przecisnąć. Po drugiej stronie znajdowałą się łazienka. Było to bardzo kontrastowe - ja tu uciekam po starych katakumbach a tu nagle widzę dziurę, przez którą moge dostać się do swojej łazienki? Wtedy pomyślałem, a może to mój mózg stworzył taką myśl - "To jest przejście do rzeczywistości, to tutaj to tylko sen". Przecisnąłem się przez tę dziurę i znalazłem się w swojej łazience. Wtedy już na pewno zacząłem myśleć, to były już moje i tylko moje myśli. Pomyślałem, że to jest ta brama o której czytałem, że przez nią wchodzi się do świata snów. Pomyślałem, że dlaczego nie mogę z powortem wejść do katakumb, skoro to co się tam dzieje to tylko sen. Wróćiłem tam. Pamiętam, że znalazłem się na ulicach Egiptu, a dzisiaj próbując odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego Egipt, uświadomiłem sobie, że to ma związek z Kairem - kilka dni temu rozmawiałem z Wojtkiem o polskim zespole Kairos i mój mózg chyba to wykorzystał. I co tam robiłem? Pomyślałem - to tylko sen, co mi się tutaj może stać? Byłem bardzo szczęśliwy, że w końcu doczekałem się Lucid Dreaming. Szalejąc z radości zacząłem rozwalać stragany z jabłkami i skakałem śmiejąc się. Później jakimś cudem spotkałem pewną znajomą - rozmawialiśmy. To była tak sugestywna rozmowa, jakbym rozmawiał z nią w realnym świecie, ważyłem każde słowo, myślałem nad odpowiedzią, ale po jakimś czasie dostaliśmy się na lotnisko w Norwegii (czemu tam, nie wiem?). Jakieś kilkaset metrów dalej widać było wielki budynek - tam znajdowała się informacja. Koleżanka poszłą do ubikacji, a ja zacząłem myśleć - "Hmm, skoro mam świadomy sen, to trochę głupio byłoby iśc tam na nogach, przecież mam świadomośc tego co się dzieje i całą drogę bym się nudził. Trzeba ten czas jakoś wykorzystać, bo jeszcze okaże się, że w czasie drogi pieszo jakoś się obudzę i stracę najlepszą przyjemność". I nie wiem jak, ale nagle znalazłem się w tym drugim budynku. Zasiadłem za jakimś biurkiem, przy którym stał telefon i chciałem gdzieś zadzwonić, jednak nie mogłem się dodzwonić. Już miałem rzucić tym telefonem o ziemię, ale instynktownie powstrzymałem się. Ale zaraz pomyślałem - "Co z tego, że są tu strażnicy. To tylko głupi sen, co mi moga zrobić?" i rzuciłem tym telefonem z całej siły o podłogę. Obejrzałem się czy nie zbliża się do mnie ochrona, a gdy spostrzegłem, że strażnik chodził sobie dalej znudzony, jak przed momentem, zacząłem się śmiać. "Cholera, ale zajebiście" myślałem. Wstałem i stanąłem niedaleko gościa stojącego przy budce telefonicznej. Wyjąłem złotówkę i rzuciłem mu pod nogi, chcąc sprawdzić czy zareaguje. Nie zareagował, mimo iż chciałem by to zrobił. Chciałem po prostu sprawdzić jak wielką mam kontrolę nad snem. Pomyślałem - "Hmm, mam kontrolę tylko nad sobą, a na ludzi i wydarzenia wokół mnie nie". Podszedłem do recepcjonistki i po angielsku zacząłem się pytać o telefony. Nie rozumiała. Próbowałem coś po niemiecku - ona i siedzące obok niej panie sapnęły z zachwytu, że mówię w dwóch językach. Zagadałem po polsku - słyszałem tylko "woooow" i brawa. Pomyślałem - "Jakie one głupie" i zacząłem się smiać w duchu. "A co mi tam i tak nie będą rozumieć", zaczałęm mówić coś po wosku czy portugalsku, po prostu zacząłem mówić coś w stylu "Pucias mucios gracias. Karabellos coś tam coś tam" i efekt był podobny jak poprzednio. Śmiejąc się skinąłem im głową na dowidzenia i.. znalazłem się w sali do katechezy. Lekcje prowadził jakiś stary ksiądz, miał siwe włosy i podkrążone oczy z sinymi obwódkami. Nie słuchałem go, gdyż okazało się, że ławkę przede mną siedziały znajome, z ktorymi czasem porozmawiam w pubie. Zaczęliśmy konwersować, mówiłem im coś w stylu "Heh, wiecie, mam świadomy sen, ale szkoda, że wy nie jesteście prawdziwe" potem rozwijaliśmy wiele tematów, ale ja raczej ograniczałem się do krótkiej rozmowy, gdyż wiedziałem, że nie ma ona sensu. Czułem się po prostu wspaniale, pamiętam każdy detal tej sali, kwiaty, kolor ścian, no dosłownie wszystko. Tego nie da się po prostu opisać jak to jest poruszać się we śnie, nie czując swojego ciała. Ale to nie koniec, w którymś momencie podszedł do mnie ten ksiądz i zapytał dlaczego nie piszę tego, co on dyktuje. Miałem świadomość, że muszę mu jakoś normalnie odpowiedzieć, bo w końcu nie mam wpływu na innych w moim śnie i jak zacznie coś gadać to tylko zepsuje mi całą przyjemność, a ja nie będę mógł nic zrobić, by się ode mnie odczepił. Powiedziałem mu, że jutro przyniosę mu zeszyt z przepisaną lekcją, a gdy odwrócił się i zaczął wracać za biurko pomyślałem "Spadaj, i tak się już nigdy nie spotkamy, bo mi się po prostu drugi raz pewnie nie przyśnisz". Wróciłem do rozmowy z koleżankami - jedna z nich usilnie przekonywała mnie, że ona także świadomie śni i nie wiedzieć czemu nasze sny połączyły się. Pomyślałem "Jasne, chociaż kto wie, też z początku nie wierzyłem w świadomy sen, a teraz mi się on przytrafił, zresztą, zapytam ją o to jak ją spotkam w realu". Zaczęła mnie boleć głowa, sen zaczął mnie już męczyć, chciałem po prostu zasnąć we własnym śnie, ale pomyślałem - "E, to głupie spać we własnym śnie. Poza tym ja i tak już śpię. Może głowa mnie boli z powodu tego, że mam świadomy sen i myślę jakbym wcale nie spał, umysł jest zmęczony... Okay, koniec na dzisiaj, obudzę się". I co najdziwniejsze, obudziłem się!
Muszę napisać, że wielu zdań z rozmów przeprowadzanych we śnie nie pamiętam, ale wiem, że miałem świadomośc tego co mówiłem i miałem nad tym pełną kontrolę. Podczas tego snu przeprowadziłem dwie naprawdę długie rozmowy, w sumie to dziwne, by prawie 60% snu zajmowała rozmowa. W dodatku cały czas myślałem, przez cały ten czas przez moja głowę przechodziły najróżniwjesze myśli, jak w normalnym życiu. Mogłem kontrolować swoje ruchy, swoją mowę, jedynie nie miałem wpływu na miejsca w których się znajdowałem (wąskie uliczki Egiptu pełne straganów, lotnisko, sala katechetyczna) oraz na reakcje ludzi. Jedynie nad sobą. Znaczenia Egiptu domyśliłem się wcześniej i jestem tego pewien, usilna chęć zadzwonienia była spowodowana tym, że dzisiaj miałem pierwszy raz porozmawiać przez telefon z perkusistą WW w sprawie strony i pewnie to miało wpływ na całą tą hisotrię z telefonami (nie pamiętam gdzie chciałem dzwonić we śnie), a osoba księdza pewnie miała mi przypomnieć to, że mam przepisać na następny tydzień cały zeszyt z UEE, bo gościu się wkurzył, że co lekcja siedzę i albo rozmawiam z kimś albo gapię się w sciany i sprawdził mi zeszyt. Nawet nie zacząłem... Nieważne zresztą. Było super!