Users Online
Guests Online: 1

Members Online: 0

Total Members: 273
Newest Member: logomines
Login
Username

Password



Not a member yet?
Click here to register.

Forgotten your password?
Request a new one here.
Last Fm
Articles Hierarchy
Articles Home » Zespół » Recenzja - Sirius B
Recenzja - Sirius B Posted by Thor on August 21 2007

Sirius B

 Po 3 latach ponownie możemy zapoznać się z nowym materiałem Szwedów. 21 nowych utworów zrealizowanych w kilku studiach nagraniowych (Sztokholm – perkusja, gitary, bałałajki, mandoliny, metalowe wokale i większość solowych partii operowych; Praga – orkiestra symfoniczna i 32-osobowy chór; Kopenhaga – organy, Hammondy, melotrony) daje wyobrażenie o bogactwie użytych środków, doszlifowanym brzmieniu i niezwykłych rozwiązaniach muzycznych. W końcu Christopher Johnsson przyzwyczaił nas do efektownych muzycznych dziełek z pogranicza metalu i klasyki w stylu, o którym lider Theriona powiedział kiedyś: "avantgard symphonic/orchestral/operatic metal". „Sirius B” to druga część trylogii. Posłuchajcie...

Niepokojący smyczkowo - dęty wstęp w „The Blood Of Kingu” szybko przechodzi w rytmiczny, miarowy riff gitary z towarzyszeniem heavymetalowego wokalu, dla odmiany potem jest natchniony żeński chór, a gitary popisują się uroczymi zagraniami; tempo wciąż jest dość szybkie i nikt z muzyków nie ma zamiaru zwalniać. Pod koniec ciężar gitar ustępuje nieco grze orkiestry.
Mocno, rytmicznie, melodyjnie – szwedzka szkoła; rzekłbym nawet, że „Son Of The Sun” jest całkiem przebojowym kąskiem – pochwały należą się także dla solistki i męskiego chóru za stworzenie tego lekkiego klimatu. Jeden z lepszych tracków na tej płycie. Posłuchajcie jak w tle przepysznie grają Hammondy i znakomicie współpracują gitary z sekcją rytmiczną! Po prostu cudnie...
Kolejne zaskoczenie – „The Khlysti Evangelist” to zaśpiewana po rosyjsku opowieść o Rasputinie; jej początek brzmi jak nagranie ze starych płyt winylowych. Wreszcie wchodzi szybka thrashowa wręcz gitarka, by po chwili ustąpić miejsca klangującemu basowi i śpiewom chóru. Pojawia się także zadziorny wokal i mamy do czynienia z Therionem sprzed iluś lat. Momentami słychać nieco z klimatu dokonań Kinga Diamonda.
„Dark Venus Persephone” – na powrót jest spory udział chóru i orkiestry – całość kojarzy się z dokonaniami zespołu z okolic albumów „Vovin” i „Deggial”. Partie symfoniczne w środkowej części ładnie komponowałyby się jako ścieżka dźwiękowa do jakiegoś epickiego filmu.
Mrocznie jest w „Kali Yuga Part 1”. Złowieszczo wręcz – jakieś demoniczne riffy, przetworzony komputerowo werbel i wokal, dziwne dźwięki klawesynu. Strach się bać ;-) chwilami tylko mamy do czynienia z „normalną” therionową symfoniczno – metalową pieśnią.
„Kali Yuga Part 2” jest bezkompromisową , szybką kompozycją z diabolicznymi chórami i gotyckimi klawiszami. Zwracają uwagę także świetne i równe uderzenia bębnów.
Genialne!! Uwielbiam takie kościelne, monumentalne brzmienie organów – a w „The Wondrous World Of Punt” można tego posłuchać! Potem jest akustycznie z wokalnymi duetami śpiewaków klasycznych., wchodzi też fortepian wprowadzając ulotny, subtelny klimat; i znów Hammondy – powoli robi się z tego całkiem miły artrockowy majstersztyk. Oczywiście nie mogło zabraknąć mocniejszych gitar – grają nie za ciężko i dość melodyjnie. Nawet mandoliny i bałałajki mają udział w tym małym skrawku muzycznego geniuszu.
„Melek Taus” potrafi rozruszać słuchacza – rytmicznie, żywo i energicznie z dominującym wokalnie chórem. To tak jakby druga część „Son Of The Sun”. Naprawdę ładne partie gitar – wyrzucają z siebie tyle świetnych melodii...Posępny refren dodaje tylko uroku tej kompozycji.
Balladkowy, akustyczny i zarazem krótki wstęp wita w „Call Of Dragon”- następnie mamy całkiem klimatyczną piosenkę z interesującymi partiami dętymi. W końcówce zespół przyspiesza i pojawiają się ostre wejścia sekcji smyczkowej.
Basowo, ponuro i nisko zaczyna się „Sirius B” – demoniczny klimat podtrzymuje śpiew męskiego chóru i smutne zawodzenie smyczków. Mroczny, melancholijny klimat utrzymuje się do końca tego utworu.
Pieśń tenorów? Tak podniośle zaczyna się „Voyage Of Gurdjieff (The Fourth Way), że można sobie wyobrazić bez mała koncert w La Scali – ale to tylko chwilowe – potem mamy nieubłaganie szybką, metalową riffownię; wspomagany organami chór radzi sobie świetnie .I tak do ostatniej zagranej i zaśpiewanej nuty jest ciekawie i pomysłowo.

Niewiele „Sirius B” ustępuje „Lemurii” pod względem kunsztu kompozytorskiego i wykonawczego. Jest może bardziej metalowo z mniejszą ilością potężnych wejść orkiestry – czyli coś dla wieloletnich fanów zespołu – co nie znaczy, że nie jest różnorodnie. Przeciwnie – ta muzyka wciąga swoim pięknem i pozostawia niedosyt – chce się jeszcze... Bez obaw – Christopher Johnsson z ekipą szykuje przygotowanie trzeciej części tej niezwykłej muzycznej trylogii.

DevilRed Napisz do autora
www.NeoStream.prv.pl

Następna recenzja Sirius B

Comments
No Comments have been Posted.
Post Comment
Please Login to Post a Comment.