Users Online
Guests Online: 3

Members Online: 0

Total Members: 273
Newest Member: logomines
Login
Username

Password



Not a member yet?
Click here to register.

Forgotten your password?
Request a new one here.
Last Fm
Recenzja - Live In Midgard II Posted by Thor on August 21 2007

Live In Midgard

O koncertowym albumie Theriona mówiło się już od bardzo dawna, jednak właściwie aż do połowy tego jeszcze roku (2002) nie było pewne czy takowe wydawnictwo w ogóle powstanie. Jednakże na szczęście doszło do tego, a to z racji piętnastych urodzin zespołu, który właściwie z niczym nie wyróżniającej kapeli death metalowej stał się zespołem posiadającym własny styl, który jest wynikiem wieloletniej metamorfozy zespołu i talentu kompozytorskiego Christofera Johnssona. Tutaj jeszcze napiszę, że o mało co nie zasiadłbym do napisania tej recenzji, ponieważ mogła mnie po prostu ominąć przyjemność dostania w swoje ręce tej koncertówki, gdyż z początku, jak chcieli to zrobić panowie z Nuclear Blast, miała ona być wydana tylko w ilości 15 tysięcy egzemplarzy, w myśl zasady 15 lat = 15 tysięcy. Na szczęście Chris ostro zaoponował i każdy kto tylko ma ochotę może ją sobie kupić.

Na dwóch płytach zostały zapisane utwory grane w Kolumbii, Budapeszcie i Hamburgu podczas trasy promującej jak narazie ostatni studyjny album Therion`a "Secret of The Runes". Pierwszy utwór na koncertówce - "Ginnungagap" - jest wręcz niesamowity, pierwsze sekundy to niepokojący dźwięk, przy którym fani zgromadzeni na występie zaczynają skandować "Therion!, Therion!", po czym następuje potężne uderzenie gitar i niesamowita wrzawa tłumu, pełna ekstazy i satysfakcji. Osobiście jako fan Theriona, czuję lekki niedosyt, że w kolejnych utworach zbyt mało słychać publikę, chociażby tak jak na "Enter Vril-Ya" czy "Asgard", gdy w pewnym momencie ludzie krzyczą "Hey, hey, hey, hey!" zgodnie z rytmem nadawanym przez gitary Chrisa i Kristiana. Jednak takich sytuacji jest niewiele i po jakimś czasie słuchania albumu odnosi się wrażenie, że jest to nic innego jak tylko "The Best Of Therion". W utworach jest za mało zabawy, za mało jakichś nowych, dziwnych riffów (chociaż nie mówię, że wcale ich nie ma), które uświadomiłyby słuchaczowi, że jest to koncertówka, zabawa z jakiej znane są koncerty Theriona. Jako posiadacz wszystkich płyt tej grupy, spodziewałem się usłyszeć utwory troszkę inaczej zagrane niż na albumach, chciałem poczuć tę gorącą atmosferę towarzyszącą występom Theriona, a jest tak jak mówiłem, oprócz większego czy mniejszego wyeksponowania poszczególnych instrumentów i troszkę gorszej jakości, rzadko kiedy utwory różnią się od swoich pierwotnych wersji na płytach. Wyjątkiem może tutaj być "To Mega Therion", na którym fani śpiewają wraz z wykonawcami i brzmi to po prostu super, jednak jest to chyba jedyny utwór, na ktorym możemy zaobserwować taką rzecz... Poza tym gdzie podział się ten kontakt z publiką, o ktorym w wywiadzie wspominał Kristian, a który można usłyszeć chociażby na bootlegach? Jest go bardzo niewiele, poza zapowiadaniem niektórych utworów raczej ogranicza się do słów "Thank you", a w czasie koncertu w Hamburgu "Danke schon". Nie od dzisiaj wiadomą rzeczą jest, że Christofer Johnsson i reszta zespołu to profesjonaliści, jednak za bardzo czuć ten profesjonalizm na płycie - może i zabrzmi to nieładnie, ale ma się wrażenie, jakby "LiM" był zapiskiem koncertu dla jakiejś ważnej osobistości, lub jakby członkowie Therion`a grali, jakby od tego miało zależeć ich życie... W repertuarze zabrakło mi utworu, ktory Therion gra na każdym swoim koncercie, mianowicie maidenowskiego "Revelations", jednak to była już decyzja Christofera, który zdecydował się kosztem tego kawałka zamieścić "Summernight City", z racji tego, że utwór ten znalazł się tylko na "Secret..." w wersji digiapkowej i nie każdy mógł go uslyszeć. Poza tym szkoda, że nie ma na "LiM" sławnego wejścia poprzedzającego "Seven Secrets of The Sphinx", mianowicie "O Fortuny", której dźwięki pod koniec przechodzą właśnie w "Sfinksa". Wiem, jak narazie krytykuję ten album, ale nie chciałbym, by odczytano to w sposób "Nie kupować!". Momentami naprawdę przyjemnie się go słucha, szczególnie niektórych solówek, które trzeba przyznać niekiedy wychodzą na pierwszy plan i słuchając ich można po prostu odpłynąć (jak chociażby w "Seawinds" czy " The Secret Of The Runes"). A na przykład mój kochany "Raven of Dispersion" zagrany został po prostu fenomenalnie, podobnie jak "To Mega Therion"! "Live In Midgard" polecam każdemu człowiekowi, który spotkał się z twórczością zespołu, zarówno dawno temu jak i zupełnie niedawno, natomiast raczej nie jest to wydawnictwo dla ludzi, którzy nie spotkali się z Therionem nigdy wcześniej, z racji właśnie przekrojowści tego albumu - słuchając starszego utworu, a chwilę potem nowszego, dla kogoś nieznającego zespołu może wydawać się to strasznie chaotyczne i niejednolite, ale to przecież coś w rodzaju dokumentu, więc nic w sumie dziwnego, że album ten na początku miał się zwać "Celebrations of Becoming".

Podsumowując jest to typowa koncertówka, niczym nie różniąca się od tego typu wydawnictw innych zespołów. Nie muszę dodawać, że każdy fan Theriona powinien mieć ją w swoich zbiorach - z pewnością się nie rozczaruje. Zresztą mnie z początku podobała się strasznie, ale wiadomo, że po jakimś czasie człowiek zaczyna odczuwac niedosyt, mogło być tak, mogło być to... Płyta ta z pewnością nie pozostanie u mnie gdzieś w szufladzie, dla niektórych utworów warto ją naprawdę mieć, chociaż nie mówię tym samym, że większośc z nich jest do kitu - ot, po prostu nie wyróżniają się niczym szczególnym, są na dobrym poziomie, ale rewelacją jakąś nie są.
Za te dwa krążki naprawdę warto zapłacić około 60 złotych!

Thor Napisz do autora

-

Comments
No Comments have been Posted.
Post Comment
Please Login to Post a Comment.