Recenzja - Crowning of Atlantis I
Posted by Thor on August 21 2007 16:32:58

Crowning Of Atlantis

"Crowning of Atlantis" jest naturalną kontynuacją "Vovin". To kolejna Perła głęboko zanurzona w otchłani nocnej symfonii. Kolejna podróż przez piękno, zapomnienie i odwieczne tajemnice. Album ten nie jest jednak typowo regularnym, studyjnym wydawnictwem, niosącym ze sobą wyłącznie nowe dźwięki. "Crowning of Atlantis" swą koncepcją przypomina "A'arab Zaraq Lucid Dreaming" - znajdziemy tu nowe kompozycje, a tuż obok nich covery, przeróbki własnej twórczości, nagrania koncertowe. Już teoretyczny zarys zawartości tego materiału potrafi zaintrygować. I rzeczywiście tak jest. Od pierwszych dźwięków tytułowego kawałka wiadomo, że tak może grać tylko jedna grupa. Właśnie ta kompozycja, a także "Mark of Cain", "From the Dionysian Days" i po części (po części, bo to totalnie zmieniony utwór Accept) "Seawinds" to premierowe utwory. Utwory pełne majestatycznej wzniosłości, symfonicznej potęgi, okraszone chóralnymi nawoływaniami. Wyjątkiem jest "Seawinds". To taka perełka na "Crowning..." - spokojny, pełen tęsknoty utwór - zaśpiewany przez Martinę Hornbacher i Sarah Jezebel Devę - przypomina wieczorny obraz zachodzącego słońca, powoli usypianego przez delikatny powiew wiatru... W pewnym sensie nowymi kawałkami są "Crazy Night" i "Thor". W pewnym sensie dlatego, że to właśnie są wspomniane covery. Pierwszy pochodzi z repertuaru japońskiego Loudness, drugi to własność bardziej znanego Manowar. Tutaj ważną rolę odgrywa heavy metalowy wokal Ralfa Scheepersa; zresztą same dźwięki ocierają się o klasyczny heavy (analogia do "The Wild Hunt" z "Vovin"). Z kolei "Claudia Nox" to... nowa wersja "Clavicula Nox" (także z "Vovin"). Refren, melodia, końcówka, instrumentarium, struktura - wszystko brzmi jak w pierwowzorze. Różnicą są wokale - w "Claviculi" mieliśmy głosy kobiece, w "Claudii" zostały one zastąpione profesjonalnym męskim tenorem i basem. Dzieło wieńczą trzy nagrania koncertowe: "To Mega Therion" (z "Theli"), "The Wings of the Hydra" (z "Lepaca Kliffoth") oraz "Black Sun" (z "Vovin"). Tu komentarz jest zbędny. Te utwory zamkną usta wszystkim tym, którzy nie wierzą w sceniczną potęgę Theriona.

"Crowning of Atlantis" to gratka dla kolekcjonerów, upojne wino dla wielbicieli. To kolejne potwierdzenie klasy i indywidualizmu Christofera Johnssona. Kolejny dowód na to, że coś takiego jak dystans czasowy dla tego zespołu w ogóle nie istnieje.

autor: Margaret Napisz do autora



Następna recenzja "Crowning of Atlantis"