Relacja z wycieczki do szwedzkiego dworu...
Posted by Thor on August 21 2007 12:48:02

LIGA NIEZYKŁYCH GENTLEMANÓW
(Listopad 2006)

Z mailowych zapowiedzi wynikało, że będzie to niezwykła podróż, ale nawet w najśmielszych oczekiwaniach nie spodziewałem się tego, co miało się wyarzyć. Propozycja wyjazdu do Sztokholmu, na "przesłuchanie" nowego albumu Therion, trochę mnie zaskoczyła, ale po kolejnym wysłuchaniu "Lemurii" i "Sirius B", stwierdziłem, że to może mieć sens. Humor popsuł mi dopiero list od Christofera, w którym muzyk określił warunki pobytu oraz oczekiwania względem zaproszonych gości. Stary, nawiedzony dwór? Stroje wieczorowe? I ten tajemniczy szwedzki arystokrata, do którego nie wolno zwracać się w pierwszej osobie, nie wolno robić mu zdjęć, a kiedy się z nim rozmawia, lewą rękę należy trzymać zgiętą za plecami. Moje zdumienie, przerodziło się po jakimś czasie w podejrzenie, że to wszystko, to tylko taki żart, żeby podpuścić metalowych dziennikarzy. Jednak bardzo się myliłem...

LABIRYNT

Dziś wydaje mi się, że dzięki niezwykłej wyobraźni Christofera, ta wyprawa nie była tylko podróżą w przestrzeni, ale także w czasie, jakkolwiek dziwnie by to zabrzmiało. Postaram się opowiedzieć wszystko najlepiej jak potrafię, ale uwierzcie, że nie będzie łatwo oddać słowami tej tajemniczej aury, która towarzysyzła całemu spotkaniu. Wszystko zaczęło się na lotnisku Arlanda, oddalonym dwadzieścia minut drogi od Sztokholmu. Kiedy wysiadłem z samolotu, prawie natychmiast się zgubiłem. Arlanda, kiedy jest się tam pierwszy raz, to miejsce, z którego niełatwo się wydostać. Szczególnie, kiedy pomyli się kierunek i trzeba przejść kilometrowy korytarz do nikąd. Kiedy dzięki pomocy pana "wózkarza", udało mi się wyrwać z tej lotniskowej matni, udałem się w miejsce, gdzie mieliśmy się spotkać z naszym przewodnikiem, czyli Nadine z Nuclear Blast. Usiadłem w małym bardz i przy szklance szwedzkiego piwa obserwowałem sytuacje. Mijały minuty, kwadranse, godziny... powoli zaczynałem się niepokoić. Nigdzie nie tworzyła się żadna grupa ludzi, którą mógłbym podejrzewać o pisanie dla Metal Hammer, Terrorizer, Metalheart czy Rock Hard. Samej Nadine, którą widziałem wcześniej na zdjęciu w internecie, też nie mogłem wyłowić z tłumu. Oczywiście sprawa potoczyła się w najmniej oczekiwany sposób, kiedy wyszedłem na dwie minuty do toalety. Wróciłem i przed moimi oczami wyrósł dosłownie spod ziemi tłumek ludzi okalający drobną blondynkę w koszulce z zielonym logo Nuclear Blast. Gdzie oni wcześniej sie czaili? Wszyscy ubrani na czarno, ciężkie buty, długie włosy, Matthias z niemieckiego Legacy cały w znaczkach i naszywkach, a ja nikogo nie zauważyłem? No brawo.

STATEK

Do hotelu Malardrottningen dotarliśmy po mniej więcej godzinnym błądzeniu po maleńkich uliczkach starej części miasta. Nasz tymczasowy "dom" okazał się przycumowanym do nabrzeża starym, pasażerskim statkiem. Rewelacja! Po odświeżeniu i krótkim wypoczynku wyszliśmy wszyscy do holu żeby spokojnie porozmawiać o nadchodzących wydarzeniach. Wszyscy dopytywali się czy pozostali zostają na drugi dzień. Christofer napisał w swoim liście, że ci, którzy zdecydują się zostać są objęci całkowitą tajemnicą i nie mogą z nikim rozmawiać o przegiegu całej imprezy. O dziwo, okazało się, że każdy podszedł do sprawy bardzo serio, włącznie z przywiezieniem wieczorowych sukni i garniturów. Ale też większość, podobnie jak ja, obawiała się czy to wszystko aby nie żart. Po kilkunastu minutach w hotelu-statku, pojawili się Kristian i Johan Niemannowie z Therion i natychmiast włączyli ogromny telewizor aby obejrzeć mecz dwóch szwedzkich drużyn futbolowych, których nazw nie podejmuję się przytoczyć. Atmosfera od razu zrobiła się bardzo rodzinna. Obaj muzycy byli uśmiechnięci, przyjacielscy i wyjątkowo rozgadani. Kiedy mecz dobiegł końca, dwaj panowie N zebrali wszystkich dziennikarzy i udaliśmy się do położonej nieopodal restauracji Sjattetunnan.

Garniec wina

Tak naprawdę słowo "restauracja" nie oddaje klimatu tego miejsca, bardziej pasuje "karczma" albo "gospoda". Nierówno i przaśnie pobielone ściany, drewniane stoły, długie ławy, kelnerki w strojach z XVI wieku u żadnego elektrycznego światła. Wszędzie pochodnie i świece, zostawiające ciemny osad na białych sklepieniach "izb". W środku naszego "lochu" powitał nas sam Christofer w towarzystwie pozostałych muzyków Therion. Po kilku słowach wprowadzenia, zaprosił wszystkich na ucztę. Tu zaczęły się prawdziwe przyjemności dla kogoś takiego jak ja, nieuleczalnego żarłoka i pijusa. Doskonałym pomysłem okazało się także nie podawanie żadnych noży, widelcy i tym podobnych zabawek, każdy musiał jeść rękoma dzięki czemu wszyscy natychmiast i bezproblemowo się zintegrowali. Jadło podawane było na deskach lub w glinianych naczyniach, wino w dzbanach, woda w karafkach. Ryby, drób, sery, warzywa i mnóstwo owoców, tak mniej więcej wyglądało samo menu. Wino polewano dosyć często i obficie, rozmowy i śmiechy przybierały na sile przez co chłopiec przygrywający nam od jakiegoś czasu na lutni był niemal niesłyszalny. Jedynym jego uważnym słuchaczem był Christofer, pochylony z zamkniętymi oczami nad szklanką wody, która była jego jedynym napojem tego dnia. Po kilku godzinach beztroskiej biesiady nadszedł czas na to, co było celem podróży wszystkich zgromadzonych gości. Właśnie po to przybyli tu z Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Norwegii, Finlandii, USA, Kanady, Włoch, Hiszpanii, Belgii i Polski. Christofer wstał i zapowiedział, że rozpoczynamy słuchanie nowego albumu Therion...

Gotycka Kabała

Ten tytuł od razy wywołał zdumienie. Jak to możliwe? W jaki sposób udało się zespołowi skojarzyć wywodzącą się z mistycyzmu żydowskiego doktrynę kabalistyczną z gotykiem? Padło kilka pytań, ale ten sekret miał pozostać niewyjaśniony przez kolejne dwadzieścia cztery godziny i odkryty wyłącznie przed tymi, którzy udali się do odległej starej posiadłości. Tymczasem usłyszeliśmy pierwsze dźwięki "Gothic Kabbalah". Po dwóch minutach już wiedziałem, że nowa muzyka Therion zaskoczy wszystkich jego fanów. Bardzo mocne wejście oparte na doskonałej figurze basowej przeobraziła się po chwili w utwór, który brzmiał jak... Queensryche! Tak! To jest coś, co stanowi zupełnie nową jakość w muzyce Therion, elementy rocka progresywnego, a jak się miało dalej okazać, nawet elektrycznego jazzu! To nie pomyłka! Niektóre instrumentalne fragmenty tego albumu przywodziły na myśl Return To Forever, Chicka Corei, czy nawet Milesa Davisa z początku lat siedemndziesiątych. Przede wszystkim dzięki partiom perkusji i instrumentów klawiszowych. Kolejny utwór "The Perennial Sophia" zaczął się w klimacie Tool, co jest zapewne wynikiem sympatii Johana wobec tej kapeli. Oczywiście zgodnie z tradycją Therion, śpiewali na przemian kobieta i mężczyzna, jednak inaczej niż poprzednich albumach, nie pojawiły się tu partie chóru. Chociaż elementy operowe obecne były w samej końcówce. Mocnym prog rockowym wejściem zaczął się kolejny numer, "Wisdom of the Cage", później przechodząc w lekki Black Sabbath, aby w finale zabrzmieć niczym legendarny Jaco Pastorius, dzięki rewelacyjnej solówce na basie. Nie do końca przekonując wokale w tym utworze, ale instrumentalnie to mistrzostwo świata! Kolejny "Son of the Staves of Time", zaczął się operowo i klasycznie, ale później wrócił obecny niemal wszędzie prog. Bardzo dobrze w tym utworze spisał się Mats Leven, który chyba właśnie z tego powodu był cały wieczór w świetnym humorze. Jego wokale, to zdecydowanie jeden z najlepszych elementów tej płyty! Kolejna kompozycja "Falling Stone" zaczęła się od monumentalnej partii bębnów, przerywanej mocnym gitarowym riffem. Jak się okazało był to najbardziej metalowy numer tego wieczoru. Momentami brzmiał jak power z okolic Grave Digger, szybko, mocno i konkretnie. A do tego doskonała, klasyczna solówka na gitarze. Sam miód! Po tej porcji energii przyszedł czas na trochę oddechu czyli lżejszy, niemal popowy utwór "Wand Of Abaris". Mówiąc popowy, nie mam jednak na myśli plastikowej papki, to raczej pop w stylu starych numerów Faith No More, którzy czasem lubili zagrać przebój. W sumie bardzo fajny kawałek, ale ie tak porywający jak pozostałe. "Tof - The Trinity" to znowu mocny, metalowy riff. Śpiewa Mats i jak zwykle jest doskonały! Później solówka i trochę elementów egipskich z damskim wokalem w tle. Idealny motyw do filmu! Szczególnie w końcówce, ubarwionej partią instrumentów smyczkowych. Ostatnim, jak się okazało utworem tego wieczoru, była Adulruna Rediviva". Wspaniała, epicka, bardzo długa kompozycja, która przyćmi wiele wcześniejszych dokonań Therion. Tym bardziej, że jest to esencja wszystkiego, co było najlepsze w muzyce Szwedów do tej pory, oraz tego, co jest ich nowym pomysłem na brzmienie. Od klasycznego początku, w duchu kompozycji Piotra Czajkowskiego, aż po stopniowo narastające tempo i ostre gitarowe riffy. Nawet chór pojawia się w tym utworze! Nie sposób nie poznać, kto to gra! Sto procent Theriona w Therionie. Absolutna rewelacja! Niestety był to ostatni utwór numer jaki dane nam było usłyszeć. Wszystko to trwało dość długo, jednak mimo to Christofer oznajmił, że jest to tylko osiem utworów z piętnastu, jakie planuje umieścić na albumie.

KTO TO SPRAWIŁ?

Wywiady z zespołem odbywały się na zasadzie "okrągłego stołu". Christofer i jego koledzy usiedli po jednej stronie ławy, a dziennikarze po drugiej i zaczęła się rozmowa, którą najtwardsi ciągnęli aż do godziny trzeciej nad ranem. Oczywiście głównym pytaniem była kwestia nowych elementów w stylu zespołu. Jak to się stało, że Therion gra teraz jak stary Genesis? Christofer: Przede wszystkim jest to wina... nie, zasługa... hm muszę to jeszcze przemyśleć (śmiech). Sprawcą tego zamieszania jest nasz nowy perkusista Petter Karlsson. On wniósł do brzmienia Therion wszystkie te zaskakujące elementy. Wszyscy jednoznacznie oceniliśmy, że współpraca Pettera ze mną i Kristianem, dała tak dobry rezultat, że chcemy aby tak właśnie wyglądała "Gothic Kabbalah". Kiedy ogłosiliśmy światu, że wydajemy nowy album, wiele osób przypuszczało, że zostało nam trochę materiału z ostatniej sesji i że chcemy to teraz wydać. Tym bardziej będą zdziwieni, kiedy usłyszą nową muzykę Therion!". To prawda, kreatywności i energii można im tylko zazdrościć. Trudno też nie przyznać Christoferowi racji, kiedt mówi, że płyta będzie zaskoczeniem. Będzie! I to być może największym w całym roku 2007! Zapytałem go o surowość w warstwie wokalnej. Poprzednie płyty nagrywała grupa około stu pięćdziesięciu osób, tym razem jest o wiele skromniej. "Tak, to prawda i powiem ci, że już miałem tego typu pytania. Tak szczerze, to nie wiem co powiedzieć, dla mnie to nie ma aż takiego znaczenia ile osób przewinęło się w studio. Czy było ich pięć, sto czy tysiąc, osobiście nigdy ich nie liczyłem (śmiech). Ważne jest to jak brzmi ostateczny efekt, a nie to jak wiele osób nad nim pracowało. Ilość nie ma w tym wypadku najmniejszego wpływu na jakość. Poza tym wokale Matsa wyszły na tyle dobrze, że szkoda byłoby je wstapiać w jakiś ogromny chór". Mats zaśmiał się i uniósł szklankę piwa w geście podziękowania za dobre słowo. Zapytałem go, czy nie chciałby być pełnoprawnym członkiem Therion? "Nie! Wychodzę z założenia, że gdybym był na etacie w Therion, to mogliby mnie w każdej chwili wywalić. A jako że jestem wolnym strzelncem, to nic nie mogą mi zrobić (śmiech)! Tak serio, to jesteśmy dobrymi przyjaciółmi i wiem, że na takich zasadach jak teraz współpraca wygląda bardzo dobrze i nie ma sensu niczego zmieniać. Jest naprawdę O.K." No tak, całkiem sprytne nastawienie. Mats okazał się później chyba najbardziej "rozrywkowym" muzykiem tego wieczoru. Balował prawie do świtu!

STUDIO W DRODZE

Christofer tymczasem opowiadał na pytanie, skąd pomysł na nagrywanie nowej płyty w różnych miejscach? "Przede wszystkim pomysł wziął się stąd, że mamy własne mobilne studio. Takie mieli między innymi Rolling Stones czy Deep Purple. Znasz historię o nagrywaniu w wynajętym kasynie w Montreaux? Powstała tam jedna z najlepszych płyt rockowych wszechczasów! W cholernym, hotelowym kasynie! Chcieliśmy mieć podobne możliwości, a nowoczesna technologia ułatwiła nam osiągnięcie wszystkiego. Z tym, co aktualnie mamy, możemy nagrywać wszędzie - jak mi przyjdzie do głowy, to w lesie, w górach, albo nawet w Stonehege! Dlatego nie musimy się niczym ograniczać i możemy nagrywać w otoczeniu, które wcale z nagrywaniem czegokolwiek się nie kojarzy". Opowieści o Deep Purple rozumiem, to oczywiste, ale gdzie podziała się fascynacja muzyką klasyczną? Na poprzednich albumach Therion było jej więcej? "To dwie różne rzeczy, moje osobiste preferencje i to, co prezentuje Therion. Poza tym środek ciężkości w kwestii komponowania przeniósł się trochę w stronę zespołu. Wcześniej już rozmawialiśmy o tym, że Petter wniósł dużo swoich pomysłów. Jednak, kiedy posłuchasz uważnie nowej płyty, to łatwo odnajdziesz te fragmenty, które są mojego autorstwa i które wciąż brzmią bardzo klasycznie. To, że Therion zmienił nieco kierunek, nie znaczy wcale, że ja także zmieniłem prywatne upodobania". Absolutnie nikt tego nie sugerował! Therion zawsze lubił zaskakiwać czymś nowym, a trudno byłoby przypuszczać, że to ma za każdym razem związek ze zmianami w osobowości muzyków. Christofer opowiedział mi jeszcze o jednej nowej sytuacji jaka miała miejsca w czasie ostatniej sesji. "Czymś, co wcześniej nigdy się nie zdarzyło jest fakt, że tym razem wszyscy muzycy nagrywali partie gitar do wszystkich piosenek i z tego wybraliśmy te najlepsze." Ale chyba solówek nie nagrywali wszyscy? Nawet po jednorazowym wysłuchaniu robią wyśmienite wrażenie! "Nie! Sola nagrał Kristian. To jego działka. Poza kilkoma partiami na gitarze klasycznej. Także on i ja nagrywaliśmy partie instrumentów klawiszowych, które są w wielu miejscach mocno wyeksponowane." Tak! To prawda, klawisze stanowią momentami główny element wielu kompozycji i brzmią naprawdę rewelacyjnie!

STRASZNY DWÓR

Następnego dnia, w niedzielę, jadąc do posiadłości, do której zaprosił nas Christofer, oczywiście zgubiliśmy drogę. Podróż, która w założeniu miała trwać godzinę i dwadzieścia minut, potrwała cztery godziny. W pewnym momencie, kiedy mijaliśmy kolejną, uroczą, czystą, szwedzką wioskę, zacząłem się zastanawiać czy przy okazji nie machnąć jakiegoś tekstu dla National Geographic. Jednak dzięki kolegom naszego pana kierowcy, którzy pojawili się zupełnie przypadkiem na drodze, udało się w końcu odnaleźć las, w którym mieścił się średniowieczny dom naszego gospodarza. Autokar nie mógł tam wjechać z powodu braku drogi, więc ostatnie kilkaset metrów pokonaliśmy piechotą. W bramie powitali nas Christofer i Thomas Karlsson, autor większości tekstów na płytach Therion. Obydwaj w garniturach, krawatach i nienagannie uczesani. Ich wygląd i klimat miejsca sprawiły, że przechodząc przez starą bramę przeszliśmy wszyscy jak gdyby przez dziurę w czasoprzestrzeni. XXI wiek przestał obowiązywać. Pierwszym zaskoczeniem był fakt, że nie będziemy mieszkać w pokojach gościnnych tylko w domach stojących wokół głównego budynku. Christofer i Thomas osobiście wprowadzali wszystkich do przydzielonych domostw, w środku których oczekiwały nas doprawdy niezwykłe "wygody". Świece, woda w sporych rozmiarów dzbanie i łóżko z baldachimem. Christofer, zapytany o prąd i bieżącą wodę stwierdził, że to absolutnie niedorzeczne "fanaberie". Dostaliśmy pół godziny aby się przygotować i stawić w wieczorowych strojach w holu jednopiętrowego starego dworu. Po niezwykle wykwintnej kolacji przy świecach, nastąpiła prezentacja Thomasa, jego nowej książki oraz idei, które zawarł w tekstach na nowym albumie Theiron.

KRÓLEWSKI NAUCZYCIEL

Pierwszym omówionym tematem stała się postać średniowiecznego szwedzkiego myśliciela i filozofa, Johannesa Bureusa, który był twórcą całego systemu, łączącego żydowską kabałę z gotykiem. Thomas opowiadał spokojnie, stosował dramatyczne pauzy, bardzo powściągliwie gestykulował. "Cała historia zaczęła się od mojego planu napisania książki "Adulrunan och den götiska kabalan". Kiedy w trakcie pracy okazało się, że mój Christofer nagrywa nowy album Therion, pomyślałem, że będzie to doskonały punkt wyjścia dla stworzenia tekstów do nowych kompozycji. Sama postać Johannesa Bureusa pojawiła się w mojej pracy kiedy studiowałem historię półocnoeuropejskich, średniowiecznych mistyków i filozofów. Jest to poniekąd przedmiot, który wykładam moim studentom na Uniwersytecie w Sztokholmie. Bureus przy bliższym poznania okazał się postacią niesamowitą i ekscentryczną, ale również fascynującą. Początkowo w wielkiej przyjaźni z Królem Gustawem II Adolfem podróżował po Szwecji w poszukiwaniu nowych możliwości wydania kolejnego tłumaczenia biblii. Warto zaznaczyć, że Bureus był równocześnie nauczycielem Króla Gustawa II i jego córki, później także Królowej Szwecji, Kristiny. W trakcie tej podróży, pewnego dnia o świcie, nasz bohater usłyszał z nieba głos mówiący "RIVos laM CLaVDe pVer sat prata blberVnt". W staroszwedzkim znaczyło to "zatrzymaj strumienie, młodzieńcze, łąki napiły się już do syta". Cały rok zajęło Bureusowi zinterpretowanie tych słów. Kiedy jednak pojął ich znaczenie, przyszło oświecenie i przekonanie, że oto właśnie pozaziemskie siły wybrały go sobie na proroka! Kilka lat później, po wnikliwych studiach, doszedł do wniosku, że to właśnie on, a nie kto inny legendarnym Lwem Północy". W tym momencie, zamyślony jak zwykle Christofer, przerwał mówcy wtrącając "... i tu się mylił albowiem to ja jestem Lwem Północy". Po sali przebiegł stłumiony śmiech słuchaczy, a Thomas, z absolutnie poważną miną odparł "Hm.. ty także się mylisz mój przyjaciely gdyż Lwem Północy jestem właśnie ja". Tym razem roześmiali się już wszyscy.

METAL UCZY HISTORII?

Thomas poprosił o zadawanie pytań i oczywiście dziennikarze skoncentrowali się na relacji między całą tą opowieścią, książką i płytą Therion. Gdzie krzyżują się drogi tych projektów? "Teksty na płycie są w pewnym sensie opowieścią o samym Bureusie i jego życiu, ale także są inspirowane jego naukami i wizjami. Pojawiają się różne spojrzenia na ten sam temat, stąd dwoje wokalistów w utworach. To właśnie zrodziło idee dialogu". Sam Christofer odpowiedział bardzo prosto i zupełnie logicznie: "Ufam Thomasowi, wiem, że jeżeli poświęca swój czas i tyle wysiłku w jakiś projekt, to nie może to być nic nie wartego uwagi. Kiedy opowiedział mi o Bureusie, sam zainteresowałem się tą postacią i równocześnie poczułem, że to znakomity temat na nowy album Therion." Kolejne pytanie dotyczyło sprawy dość trudnej, a mianowicie wiary obu artystów w edukacyjny aspekt ich dzieła. Czy to możliwe aby fani metalu chcieli się uczyć historii słuchając płyt? Thomas: "A dlaczego nie? W szkołach coraz mniej jest takich tematów. Więcej pieniędzy przeznacza się na komputery i informatykę i ogólnie multimedia niż naukę filozofii czy historii. Moim zdaniem fani metalu to ludzie, którzy czegoś szukają. Czegoś specjalnego i wyjątkowego, a nie tego, co im się siłą wpycha w mediach. To buntownicy, a w dzisiejszych czasach nauka i posiadanie wiedzy o zjawiskach nadprzyrodzonych jest w istocie formą rebelii". Christofer: "Wierzę całym sercem, że fani Therion to ludzie, którzy chłoną takie historie i będzie to dla nich wspaniała wyprawa do innego wymiaru. Znam ich i wiem, że są otwarci na to, co chcemy przekazać w tych tekstach".

PONCZ, GROG I WINO

Jak łatwo się było domyślić, po części oficjalnej, kolacji i poważnych rozmowach, nastąpiło pijaństwo. Nawet mocno skupiony i elegancki Christofer dał sobie w końcu trochę wytchnienia i zasiadł ze wszystkimi do szklanki wina. Ochodzo częstował ponczem i grogiem, które przynosiły dwie służące wprawiając niektórych, w tym także mnie, w pewne zakłopotanie. Jakoś nie mogłem się przekonać do tego "feudalizmu". Jednak nasz gospodarz tego wieczoru, Pan Christofer Johnsson, radził sobie z nimi bez problemu. Po kilku głębszych oprowadził całą wycieczkę do ogromnej posiadłości z uwzględnieniem pokoju nr 2, o którym opowiedział dłuższą historię. "Pokój numer dwa, to miejsce, w którym od setek lat dzieją się dziwne rzeczy. Jego goście często widują tu dziadka hrabiego, pochylonego nad papierami przy biurku pomimo tego, że ów gentleman nie żyje od bardzo dawna. Inni słyszą czasami dochodzącą z tego pokoju muzykę chociaż nie ma w nim ani żadnych instrumentów, ani radia bądź gramofonu. Jeszcze dwa dni temu nocowała tu pewna kobieta, po której została tylko zmierzwiona, mokra pościel. Ona sama uciekła pod osłoną nocy, nie wiadomo dlaczego. Czy też przed kim..." Do opowieści Christofera przyłączył się także dowódca osobistej gwardii pana hrabiego, siedemdziesięcioletni staruszek, ubrany w strój z epoki. "Także w domku gościnnym w północnej częsci posiadłości zdarzają się tego typu przygody. To było kiedyś ulubione miejsce zabaw młodego hrabiego, jednak pewne wydarzenia spowodowały, że już nigdy nie postawił tam nogi." Dopiero kiedy stary wiarus pokazał przez okno ten dom, zrozumiałem, że mówi o miejscu, gdzie miałem spędzić najbliższą noc. Poczułem się trochę dziwnie.

POŻEGNANIE

Grubo po północy, Christofer zaczął powoli żegnać gości, dopijając resztki win opowiedział jeszcze o swoim pomyśle, aby zaprosić nas właśnie tu. "To miejsce ma dla mnie bardzo specjalne znaczenie. Bywam tu często i chciałem pokazać wam jak wygląda ta strona mojej osobowości, której nie widać, kiedy jestem na scenie. Nie mogę zaprosić tu moich fanów, ale mam nadzieję, że wasze relacje przybliżą im nastrój tego miejsca. Jak sami widzicie, moja prośba o specjalny strój i zachowanie pewnych manier, nie była bezpodstawna. Dlatego też, zadałem wam wszystkim pytanie, czy na pewno tego chcecie. Zwróćcie uwagę, że moi koledzy z zespołu nie przybyli na dzisiejsze spotkanie. Dla nich nie byłoby to "naturalne środowisko", więc odmówili i ja rozumiem ich wybór. Wam jednak bardzo dziękuję za przybycie i żegnam już teraz, ponieważ z Thomasem odjedziemy pewnie w środku nocy". Tak też się stało. Rano nie dane mi było już zobaczyć ani Christofera, ani Thomasa. Wyjechałem z posiadłości o szóstej rano, kiedy cały las spowijała czarna noc. Podróż do domu upłynęła mi na przygodach, z których można by spokojnie stworzyć scenariusz do kolejnej części "Podróży za jeden uśmiech". Nie będę was jednak zanudzał szczegółami, ważniejsze jest to, abyście w miarę możliwości wyobrazili sobie klimat całego spotkania i z takim właśnie nastawienie podeszli do albumu "Gothic Kabbalah". Taki zamysł i taką intencję miał Chistofer zapraszając dziennikarzy na to niezwykłe spotkanie. Chciał za naszym pośrednictwem przekazać wam istotę tej płyty, jej ukryte znaczenia i niesamowitą, całkowicie autentyczną historię, która stała się podstawą dla całej opowieści. Thomas Karlsson obiecał, że jego książka o Johannesie Bureusie i teorii gotyckiej kabały niebawem ukaże się także w języku angielskim. Jest więc nadzieja, że może dane nam będzie kiedyś ją przeczytać i poznać pełną wersję całej tej historii. Dopóki to nie nastąpi, możemy cieszyć się nowym albumem Therion i słuchać go dzięki temu spotkaniu z większą świadomością. "Gothic Kabbalah" będzie bezsprzecznie jednym z najważniejszych albumów nadchodzącego roku nie tylko dlatego, że to nowa płyta Therion, ale przede wszystkim dlatego, że to naprawdę doskonała muzyka!

Piotr Miecznikowski
Mystic Art, nr 38, grudzień 2006
http://www.mystic.com.pl/
Wykorzystano za zgodą Michała Kapuściarza (Mystic) - dzięki
Podziękowanie również dla YUZa za podesłanie skaników :)

-