NA DZIKICH ŁOWACH
Od webmastera: Tutaj przede wszystkim chciałbym napisać, iż nie jest to cały wywiad - niestety nie mogłem znaleźć jego początku. Więc ktoś zapyta, dlaczego zdecydowałem się go w ogóle umieścić? Ano dlatego, że mimo iż brakuje paru pytań, z pewnością to co się zachowało jest niesamowicie ciekawe i na pewno można z tego się czegoś dowiedzieć. W ogóle chyba najwięcej informacji o zespołach i wykonawcach można zdobyć z wywiadów, przynajmniej w mojej opinii. Więc jeżeli nie odpowiada Ci czytanie niecałego wywiadu, klinknij przcisk wstecz i wybierz inny :)
Pewnie wiele razy wyjaśniałeś tę kwestię, mimo to ja chcę to usłyszeć bezpośrednio od ciebie dlaczego THERION stał się jednoosobowym projektem?
To nie był mój wybór dokonany w oparciu o jakąś artystyczną fanaberię, ja po prostu musiałem postąpić w taki sposób. Kiedy przyjrzysz się naszej historii od 1987 kiedy jeszcze nazywaliśmy się Blitzkrieg, aż do 92 byliśmy naprawdę zespołem, byliśmy kumplami itd., ale potem zaczęły się problemy. Pierwszy skład rozleciał się z różnych powodów. Dzisiaj perkusista ma trójkę dzieciaków, gitarzysta gra pop, a basista mieszka w US. Nie wiem, dziś wydaje mi się, że naturalną rzeczą był rozpad tego zespołu; tego pierwotnego składu, od tamtej pory nie udało mi się nigdy złożyć do kupy idealnego zespołu muzyków. Jedynie kolejny perkusista THERION Piotr Wawrzeniuk był naprawdę zaangażowanym muzykiem w zespole, którego można porównać do tamtego oryginalnego składu, ale to tylko jego zasługa. Przez wiele kolejnych lat trzonem zespołu byłem ja i Piotr, a pozostali muzycy THERION przychodzili i odchodzili jeszcze szybciej. Kiedy mieliśmy nagrywać "Theli" wydawało mi się, że wreszcie mam zespół na który czekałem tyle długich lat. Ale wtedy zaczęły się problemy z narkotykami i alkoholem, dobra, nie będę owijał w bawełnę basista już nie mógł dobrze wykonywać swojej roboty. Wiesz gdybym był kompletnie zalany to powiedz mi, czy przyjemnie by ci się robiło ze mną wywiad?… Tak było z tym gościem, chlał ile wlezie i potem wychodził na scenę i odstawiał szopkę. Gra w THERION powinna być dla muzyka powiedziałbym nawet przywilejem, bo przecież grupa odnosi coraz większe sukcesy na świecie, ale niestety nie wszyscy to rozumieją. Niektórym się wydaje, że sukces THERION oznacza tylko nieco więcej darmowego piwa, i mnóstwo panienek, które chętnie rozłożą nogi kiedy im się powie gram se w THERIONie. Wyrzuciłem więc basistę bo ja nie zamierzam zajmować się jego chorym ego. Potem Piotr, on już informował mnie przy płycie "Theli", że nie chce kontynuować kariery w THERION, argumentując to tym, że już się starzeje, że chciałby zając się czymś poważniejszym, chce studiować, a muzyka pozostanie dlań tylko miłym hobby, dodatkiem na wolne chwile. Zostanie wkrótce historykiem i życzę mu wielu sukcesów. Kiedy on odszedł to THERION stracił już zupełnie zespołowego ducha. Zwolniłem resztę załogi, bo nie dało się z nimi pracować odwaliło im, stali się rockerami, którzy chętnie piją przy każdej okazji. Wiesz, ja też lubię sobie wypić, ale skala wartości jest dla mnie oczywista najpierw praca potem przyjemności.
Czy nie sądzisz, że niektórych z byłych muzyków THERION po prostu odurzył sukces i dlatego tak się stoczyli?
Nie, wiesz oni zawsze byli imprezowcami, tylko w pewnym momencie zdali sobie sprawę, że dzięki temu, że grają w THERION będą dostawać więcej darmowych trunków. A nie można przecież jechać na 1,5 miesięczną rasę z grupą przygłupów, która imprezuje przez całą trasę, w takich warunkach nie można normalnie pracować. Czy widziałeś kiedyś jakiegoś pracodawcę, który trzymałby na stanowisku kolesia, który ciągle zagląda do kielicha? Otóż to, takich penerów po prostu się wyrzuca na ulicę.
Odejście Piotra było dużą dla ciebie stratą?
W pewnym sensie tak, gdyż THERION stracił zespołowego ducha, czyli skończyły się na przykład wspólne próby. "Vovin" nigdy nie był grany na próbach. Rozsyłałem taśmy do muzyków sesyjnych , pracowali nad tym w domu i spotykaliśmy się dopiero w studio. Taśm nie dostał jedynie perkusista, rany to chyba najlepszy pałker w Niemczech. Koleś przyszedł do studia posłuchał piosenki, wziął kawałek papieru napisał sobie parę nut i zaczął nagrywać swoje partie to było niesamowite. Jestem zadowolony z "Vovin" to perfekcyjny album, ale czasem sobie myślę, gdyby THERION był zespołem, gdybyśmy się mogli spotykać codziennie, pracować nad utworami, to może "Vovin" wtedy byłby choć odrobinę lepszy. Pewnie większość ludzi nie usłyszy tego na płycie, że brakuje jej duszy zespołowej gry, jest to jedynie moje osobiste odczucie.
Są jeszcze inne powody przemawiające na korzyść prawdziwego zespołu finansowe. Odkąd bowiem THERION stał się projektem, musisz wynajmować całe zastępy sesyjnych muzyków, a to musi kosztować wiele...
Masz rację. Kiedy jest się zespołem i na muzyce się zarobi bardzo mało pieniędzy to wcale nie musi to oznaczać rozpadu zespołu. A teraz, THERION to bardzo droga zabawa trzeba ludziom płacić grube pieniądze za koncerty bez względu na to ile przyjdzie publiczności czy 100, czy 1000 osób będzie na naszym koncercie, ja sesyjnym grajkom muszę zapłacić te same pieniądze. Oczywiście nagrywanie płyty pochłonęło dużo pieniędzy. Jeśli "Vovin" jak przypuszczam, będzie wielkim sukcesem, wtedy nie ma sprawy, koszty zwrócone, a nawet zarobimy na tym trochę pieniędzy. Jeśliby się sprzedało milion egzemplarzy tej płyty byłbym milionerem i najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Powiem ci tak, że aby "Vovin" zbilansował się na plus, to w Europie musi sprzedać się 100 000 płyt, to dużo. Ale sądzę, że tę granicę jesteśmy w stanie osiągnąć spokojnie. Innym dla nas problemem jest to, że w dziedzinie muzyki, którą wykonujemy obok THERION nie ma wielkich gwiazd nie mammy więc z kim grać koncertów jako support. Gdybyśmy grali heavy metal moglibyśmy otwierać występy Iron Maiden czy Manowar, ale nie gramy heavy metalu, więc przed kim możemy zagrać. No jest Pink Floyd, ale oni nie biorą na trasę supportów.
Martina Hornbacher z Dreams Of Sanity to chyba dobry wybór, pytanie tylko czy to twój wybór czy Nuclear Blast?
NB przysłała mi promocyjną płytę Dreams Of Sanity i byłem pod wielkim wrażeniem głosu Martiny, ona w tym czasie zdecydowała się opuścić DOS więc nadarzała się okazja by ją wynająć do śpiewania na "Vovin". Oczywiście nie jest stałą wokalistką THERION, bo obecnie THERION to tylko ja.
Nie zrozum mnie źle, ale bardzo się cieszę, że już nie śpiewasz, kiedy zrozumiałeś, że wokalista z ciebie mierny?
Ja zapytałbym nieco inaczej, dlaczego w ogóle zabrałem się za wokale, skoro zawsze byłem w tym raczej kiepski? Zawsze chciałem mieć profesjonalnego wokalistę w THERION od samego początku, próbowaliśmy wielu ludzi, nawet Matti Karki z Dismembera, który śpiewał na naszej pierwszej taśmie demo, ale mieliśmy z wokalistą zawsze problemy. Ustaliliśmy więc, że im mniej ludzi w kapeli tym mniej problemów, 'ja poryczę' powiedziałem chłopakom, 'kuuuuuwa to tylko death metal, więc co za problem być w takiej muzyce wokalistą'. Kiedy jednak zaczęliśmy grać coraz bardziej melodyjnie okazywało się, że jestem do dupy jako wokalista. Przy "Lepacca Klifoth" stwierdziłem, że dalej nie dam sobie rady, nie wykrzeszę z siebie niczego lepszego i może być już tylko coraz gorzej. Moje ambicje muzyczne wzrosły, chciałem tworzyć muzykę operową, teatralną, symfoniczną i wiedziałem, że nie nadaję się już dłużej na wokalistę. W dziedzinie death metalu zrobiliśmy wszystko na co nas było stać, ale zmiany muzyczne nie nastąpiły w ten sposób, że powiedzieliśmy sobie koniec z death metalem będziemy grać teraz symfoniczne "Theli" powstał dlatego, ze miałem natchnienie do napisania takiej właśnie muzyki. "Vovin" to dla mnie po prostu kontynuacja pewnej idei z poprzedniej płyty, czyli wszystko kręci się wokół pięknej muzyki w której nie ma miejsca na mój fatalny głos.
Mam takie wrażenie, że utwór "Wild Hunt" na "Vovin" tak sugestywny został napisany specjalnie dla Ralfa Scheepersa.
Właściwie nie miałem pojęcia wcześniej kim jest ten facet. Napisałem "Wild Hunt" i przestraszyłem się , że nie pasuje on w ogóle do klimatu "Vovin", jest zbyt heavy metalowy, tnący prosto i szybko do przodu. I wymyśliłem taki plan, że dobrze byłoby gdyby w tym kawałku zaśpiewał jakiś klasyczny wokalista metalowy Rob Halford lub ktoś mu podobny, taki wokal słyszałem w głowie komponując ten utwór. Nie zwróciłem się jednak do Halforda, bo to zabrałoby 10 lat żeby się z nim dogadać przez menadżerów itd., i zacząłem myśleć o sprawie bardziej realistycznie, znaleźć kogoś z klasycznym metalowym głosem. Dostałem promo Primal Fear z NB i wgniotło mnie w fotel, bo takiego głosu właśnie szukałem jeden telefon i Ralf był załatwiony, zgodził się zaśpiewać w "Wild Hunt" to dzięki niemu ten utwór jest tak wspaniały.
"Vovin" to chyba najbardziej chwytliwy album THERION, nie sądzisz?
Słyszę bardzo wiele różnych opinii na ten temat. Jedni powiadają, że bardzo się zmieniliśmy na tej płycie, inni, że spuściliśmy z tonu i muzyka nie jest już tak bombastyczna jak na "Theli". Powiem ci więc, ze nie wiem gdzie leży prawda. Nagraliśmy płytę taką jaką chciałem, nikt mi nie podsuwał pomysłów. Dla mnie jest to lepszy album od "Theli" i bardzo jestem z tego dumny, bo nie było łatwą rzeczą nagrać coś lepszego od tamtej płyty.
Czy teksty są dla ciebie wciąż ważne?
Tak, chociaż już ich praktycznie nie piszę. Pomaga mi w tym mój przyjaciel Thomas Karisson, który napisał połowę tekstów na "Theli", a na "Vovin" wszystkie są już jego autorstwa. Nie dałbym sobie inaczej rady. Gdybym musiał napisać oprócz muzyki jeszcze teksty to prawdopodobnie "Vovin" ukazałby się w 2000 roku. Nie mam zespołu, wszystko muszę robić sam, komponować, rozpisać nuty dla chóru, orkiestry itd., a to cholernie dużo roboty. Przy "Vovin" musiałem wszystko zrobić w ciągu 1,5 miesiąca i wierz mi drugi raz nie chcę przeżywać takiego sprintu.
Jest rozwiązanie na tę bolączkę, przestań robić muzykę o takim rozmachu i graj coś prostszego.
Mógłbym grać punka, ale czy ta muzyka sprzedałaby się w tak dużych ilościach jak "Vovin"? Nie narzekam, lubię swoją muzykę i nie chcę wcale tego zmieniać.
Rozmawiał: Dariusz Puch, Morbid Noizz 4/1998
-